Opowiadanko :> (z lekka nuta romantyki)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Biblioteka gildii
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Crom
Błękitny
Błękitny


Dołączył: 08 Lip 2005
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 21:42, 07 Wrz 2005    Temat postu: Opowiadanko :> (z lekka nuta romantyki)

Powoli zachodziło słońce, leśną drogą prowadzącą do osławionych kopalni złota "Lexur" podążała dość wielka sylwetka. Był to jaszczuroczłek Crom, znany najemnik, nie tylko ze skuteczności ale także z wielkiej żarłoczności i opijstwa. Jak na jaszczuroczłeka był w miarę wysoki, dość silnej budowy ciała, wyróżniał się także złotymi łuskami i rogami na łbie. Żaden jaszczuroczłek nie wyglądał jak on. Zza pazuchy wyciągnął już dobrze podniszczony kawałek papieru, wielkimi cyframi była opisana liczba 500 złotych dukatów. Pod spodem widniała informacja o kłopotach w kopalni i o domniemanym potworze. Crom schował spowrotem pergamin i ruszył żwawiej. Choć był nieźle objuczony różnorakim ekwipunkiem, Crom pozwalał sobie na nieustanny marsz. Po godzinie dotarł na miejsce przeznaczenia, podszedł do drewnianej chaty, do której drzwi była przybita drewniana tabliczka z napisem "Kierownik" i zapukał do drzwi.
- Czego do jasnej cholery? - usłyszał Crom, a także odgłos kopnięcia czegoś metalowego, po chwili głuchy odgłos kopnięcia i dzikie miauczenie kota, a jeszcze później zbicie szklanego naczynia. Crom zapukał jeszcze raz, Kierownik otworzył drzwi.
- No czego do jasnej cholery? Nie widzisz, że jestem zajęty? - rzekł niewysoki, tęgi jegomość o długich brudnych włosach, mocno zaczerwienionych oczach i mocno pachnący gorzałą.
Crom bez słowa wyjął pergamin i wręczył kierownikowi, ten wziął bez słowa, spojrzał i wyrzucił za siebie.
- Myślałem, że przyślą mi jakiegoś mądralę co się zna na robocie, bo widzisz jaszczurze, dokładnie nie wiemy co to jest, czy to jakoś potwór czy humanoid, chodź za mną.
Zamknął za sobą drzwi i ruszył w stronę kopalni. Po chwili obaj dotarli do wejścia, paru górników klęczało nad jednym z zabitych, na ciele widniały trzy rany, były bardzo głębokie ale wąskie, więc nie mogły być ani po mieczu ani po strzale.
- Rozumiem że niedawno go zabito? - rzekł jaszczur
- Tak - rzekł podpity kierownik - miałem zamiar spisać raport o kolejnym ciele, ale pojawiłeś się ty.
- Rozumiem, oprócz tego były jakieś dziwne wydarzenia?
- Na temat potwora nie bardzo, wiadomo tylko że atakuje w nocy albo o zachodzie słońca, ale jest jednak coś dziwnego.... - ściszył głos
- Co takiego? - jaszczur nadstawił ucha...
- Otóż już od dawna inna firma kopalnicza chce przejąć to złoże, ale złożyli ofertę kupna tego terenu niedawno przed pierwszym zgonem, a już teraz myślimy nad sprzedażą tego terenu.
- W porządku, zabieram się do pracy, niech wszyscy odejdą.
Górnicy odeszli w kierunku obozowiska, jaszczur widząc że szybko sie ściemnia rozpalił małe ognisko niedaleko wejścia do kopalni. Zjadł skromny posiłek: dwa udźca sarny, dwa bochenki chleba i miskę smalcu, potem zaczął czuwać. Jasczura powoli morzył sen, nie mógł sobie na to pozwolić. Nagle dostrzegł jakiś ruch, zgasił ognisko i zaczaił się za drzewem. Zdenerwowany spostrzegł, że to tylko jeden z pracowników - widocznie poszedł za potrzebą. Już miał wrócić do zgaszonego ogniska gdy nagle dostrzegł drugą sylwetkę, niska postać biegła w stronę górnika i rzuciła metalowymi gwiazdami. Trafiony górnik padłna ziemię, postać podbiegła, pochyliła się nad ciałem i nagle zerwał się do biegu. Jaszczur podbiegł szybko do ciała, miała takie same rany co inni zabici, natychmiast ruszył w pościg.Widząc zbliżającą się sylwetkę starał się pognać jeszcze szybciej, ale bał się że jest już za późno. Po niespełna kwadransie i morderczym pościgu dotarli do urwiska. Postać całkowicie ubrana na czarno, w takiej też masce, rozglądała się z niepokojem, odwróciła się, spojrzała na jaszczura i bez zastanowienia rzuciła metalowymi gwiazdami. Jaszczur był przygotowany na to, rzucił się na lewą stronę, szybko odzyskał równowagę i rzucił sztyletem, chybił o dobre 5 cali. Rzucił się na mordercę, gotów na wszystko, ale zapomniał o jednym, oboje byli nad przepaścią. Runęli w dół zjeżdzając po stromym zboczu.
Crom obudził się po jakimś czasie obolały, natychmiast wstał i rozglądnął się, morderca jeszcze nie odzyskał przytomności. Z ocalałego ekwipunku, Crom wziął długi sznur i związał ręce postaci, zarzucił go na ramiona i ruszył w stronę miasta. Czując potężne zmęczenie i widząc że nie ma
jeszcze poranka, zatrzymał się na małej polance, przywiązał mordercę do drzewa, zebrał chrust i rozpalił maleńkie ognisko. Czarna postać obudziła się.
- A więc jednak mnie masz - rzekł wysokim głosem, jaszczura trochę to zdziwiło
- Lepiej się zamknij, lepiej pomyśl nad tym jak się wymigać od prawa! Szans jednak nie masz...
- Czyżby? - słychać było drwinę...
Jaszczur wyciągnął jabłko, spory krąg sera i kawałek słoniny, bez słowa rzucił ser i jabłko mordercy, po chwili pożarł swój posiłek
- No i jak mam to zjeść jak mnie związałeś?
- To już twój problem - jaszczur szczerzy zęby.
- Czyli zostałem złapany przez głupiego jaszczura, mającego diabelskie szczęście i... maleńki ogonek - zaśmiała się postać.
Jaszczur miał dosyć, pazurami rozdarł szatę, zdziwił się mocno widząc kobiece gabaryty, zdarł maskę, ujrzał kobiecą elfią twarz, wpatrywał się ze zdziwieniem.
- No co młodzieńcze? Cycków nigdy wcześniej nie widziałeś? - z drwiną w głosie
Crom zasłonił jej piersi resztkami szat.
- No proszę, jaszczur dżentelmen, to mi się trafiło - czerwieniąc się
Crom rozwiązał jej sznury i podał jej jedzenie.
- O poranku wyruszamy, najpierw jednak zjedz.
Bez łowa, elfka spożywała posiłek, powoli - nie zdradzając głodu. Po zjedzonym posiłku Crom ponownie przywiązał ją do drzewa, położył się i usnął.
O brzasku jaszczur się przebudził, wstał, zauważył, że elfka już nie śpi, odwiązał ją od drzewa, zawiazał ręce rozluźniąjąc nieco, aby móc ciągnąć jeńca za koniec sznura. Szli tak dobrą godzinę. Elfka przerwała milczenie.
- Jeśli chodzi o tamtych zabitych, to żałuję.
- Żalem nie odkupisz win, żalem nic nie wskórasz, nie pomożesz rodzinom zabitym.
- Ale ja naprawdę musiałam, firma górnicza zapłaciłą mi, wierzyła że jak będzie więcej zabitych to wreszcie tamci sprzedadzą teren, a pięniędzy potrzebuję, nie mogę przez całe życie pracować w burdelu. - głos sie jej załamał.
Crom pociągnął ją na polanę, rozwiazał ręce i usiadł pod drzewem, elfka usiadła niedaleko niego.
- Ja naprawdę żałuję tego co zrobiłam, nie chciłam zabijać.
- To dlaczego nie zostałaś najemnikiem jak ja?
- Za mało pieniędzy, a za ten kontrakt mogłam już wyjechać stąd jak najdalej, od znienawidzonych przeze mnie ludzi.
Zapadło niezręczne milczenie.
- Wiesz.... - elfka przerwała milczenie - nie chciałam cię wtedy obrazić, jesteś dobrym najemnikiem, no i skłamałam mówiąc że masz mały ogonek.
Bez słowa podeszła do niego, zarzuciła mu ręce na szyję. Crom nie zdążył zareagować jak elfka zaczęła gładzić go po torsie. Zaczęła delikatnie całować jego szyję, jaszczur zmrużył oczy, zaczął powoli rozbierać elfkę. Delikatnie gładził ją po piersiach odwzajemniając rozkosz. Elfka delikatnie wodziłą po jego ciele językiem, powoli zrzucając odzienie, lekceważac dość ostre łuski. Zrzucając odzienie, usiadła ma na kolanach, twarzą do niego, obejmując jego uda, swoimi nogami. Dawali sobie wzajemnie rozkosz, jaszczur wchodził w nią, nie przerywajac czułych pocałunków. Elfka szeptała mu do ucha rózne miłe kłamstewka, traktujące o jego wielkości i męskości... Krzyknęła, zdusiła go wgryzając się w bark jaszczura, przytulił się do niej mocno, usnął.
Po godzinie obudził się, ujrzał elfkę już ubraną, zauważył że on też jest ubrany, może nie całkowicie ale zawsze. Elfka spojrzała na niego smutnymi oczami.
- To już koniec prawda? Zabierasz mnie do straży tak?
- Mam inny pomysł, płacą mi za rozwiązanie problemu - sięgnął za pazuchę, wyciągnąłsporą sakiewkę i rzucił pod nogi elfki - tu jest zaliczka za twoja głowę, równe 100 dukatów. Weź je i zniknij, ja się jakoś wymigam.
- Zrobisz to dla mnie, dla morderczyni?
- Tak zrobię. A czy się jeszcze spotkamy?
- Nie, nigdy.
Podeszła i pocałowałą go czule, schowała sakiewkę i ruszyłą w stronę wschodzącego słońca.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Khhagrenaxx
Gość gildii


Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Racibórz/Wrocław
Płeć: Facet

PostWysłany: Wto 17:06, 17 Sty 2006    Temat postu:

Tashlara skończywszy lekturę zwinęła manuskrpyt, położyła po swojej lewej stronie. Długo wpatrywała się w spokojny, jednolity płomień świecy...Jak świece...jak ten wosk trawieni przez płomień... wyszeptała po jakimś czasie. I jakby się ocknęła, przebudziła ze snu - rozejrzała się po pomieszczeniu - było puste.

Wstała, odłożyła manuskrypt na swoje miejsce, zgasiła świecę i skierowała się ku wyjściu, gdy otworzyła drzwi, przyjemna woń dymu, która rozpychała się w ciemnym pomieszczeniu po zgaśnięciu świecy wyleciała na dwór razem z Tashlara.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Biblioteka gildii Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin