Żelazne pola

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Biblioteka gildii
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
churchillek
Przyjaciel gildii


Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 885
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:55, 26 Lut 2006    Temat postu: Żelazne pola

Żelazne pola, światłem otulone
Pośrodku lasów ciągnących się bez końca
Niczym wyspy mgłą oddechów przesłonione
Oblane krwią wschodzącego słońca
Czekają na znak, te śmierci legiony
Na skinienie palca, na okrzyk zdławiony.
Wtem ponad głowy ich śpiew się wznosi
Z początku cichy wnet na sile wzbiera
I płynie ku niebu, jak zew bohatera.
Dusze rwą się ku chwale, krew w skroniach pulsuje
A serce w bólu matkę rozpamiętuje.
Bo bitwa ich czeka, długa i krwawa
I spośród tych licznych zaledwie gromada
Dożyje dnia końca tego sławetnego.

A generał wstał nagle mówiąc pełen dumy
”Me wojsko nie będzie umierać od dżumy!
Rzucim ich w wir walki i w cyklon krwi morza
Niechaj odwagę w ich dusze tchnie poranna zorza!”
I mieczem skinął, duch wojny skrzydlaty
Rozległy się w koło hymny i kantaty
Dwa słowa powiedział i na konia wskoczył
Do szeregów szkarłatnych w te pędy podskoczył
Jak jastrząb dwa koła śród pułków swych skreślił
I powrócił na wzgórze, rad z widoku broni
Usiadłszy wygodnie, kieliszek wychylił
I rozparł się w miejscu, mrucząc ciche słowa
Wstał jednak nagle, wyrwany z zadumy,
Pole przed sobą obrzucił wzrokiem chmurnym
Krzyknął 'To już koniec' wskazawszy na jazdę z daleka
Usiadł, patrząc spokojnie jaki los ich czeka.

Wzniosły się ku niebu sztandary błękitne
I pole zielone zalały dźwięki rozmaite
Jest! To grzmią trąby! Już walki czas nastał!
I w miarę jak huk rogów w drżeniu swym narastał
W rytm serca uderzeń ruszyły legiony
Z krzykiem rzucając się w wir walki szalony.
Jadą, pędzą husary, kopie na sztorc mając
Trupy, tumany kurzu w tyle zostawiając.
Zaraz zetrą się z armią, jeszcze nieświadomi
Żołnierze stoją, patrzą, w ich głowach od myśli się roi
Jak skończą, co się stanie, czy trafia do niewoli
Czy dziś jeszcze ich duch się z ciała wyzwoli?

I starły się dwie kolumny czerni ryczące
Szczęk mieczy, krzyki dech zapierające
Cisze poranka i dźwięk trąb złamały
Setki piersi przebitych ostatni dech wydały
Husaria z łatwością w szeregi się wdarła
Uderzając z impetem życie z wielu zdarła
Lecz szarża jej o blanki okopów się rozbiła
Na kolcach wilczych dołów swój żywot skończyła
Kwik koni, krzyki jeźdźców przerażonych
Niosą się echem wśród fal wojska spienionych

Patrzy na to generał, i słowa nie rzecze
Bo choć żaden oficer jego przed bitwa nie ucieczce
On sam strach czuje, przed porażką sromotną
I konia chyżego gotować nakazuje
Jeśli walka okaże się przewrotna,
On choć życie uratuje.
Tak myśli generał, a już pułkowniki
Staja na czele żołnierzy, bez śladu paniki.
Jadą już rycerze żądzą zemsty pchani
Każdy z nich ma w pamięci rozognione oczy pani...

'Gdzież to nasi rycerze?' generał wnet pyta
'Idą, panie mój, na wroga z okrzykiem!'
Odrzekł adiutant, z ukłonem glebokiem
'Wiec i ty idź synu, czasu nam potrzeba
Ja zaś odejść muszę, choć mnie tu nie zlega'
I skłonił się adiutant, rozkaz usłyszawszy
Matki imię wnet wspomniał, mały domek na wsi...
I dosiadł rumaka, araba chyżego
I popędził na pomoc kolegom rycerzom
Pędzi z mieczem w swym ręku, sztandarem u boku
Widać, że się nie boi bitewnego tłoku.
Teraz jak wiatr pędzi z dowódcy kwatery
Niosąc nową nadzieję między bohatery
Proporzec na wietrze silnie już trzepocze
Ku niemu kompanije zwróciły swe oczy
I nikt już nie pomyśli o klęsce sromotnej
O poddaniu bez walki, o śmierci samotnej
Ryknęły więc gardła tysięcy piechurów
Głosem jednym zwiastując śmierć wrogów, tych szczurów!

Z mieczem ku niebu wzniesionym i włosem rozwianym,
Wpada niosąc sztandar zloty miedzy swe ułany.
W pierwszej linii stanął przy swych braciach broni
Na ich twarzach ból się maluje nikt łzy nie uroni
Czekają na rozkaz, oręż swój podnoszą
'Generał odjechał! Wrogi się panoszą!'
Nagle złość zawrzała w innych pułkownikach
'Jak to? Tak uciekać gdy wroga bez lika?'
Adiutant nie zdzierżył, do boju się rzucił
I ducha walki rycerzom przywrócił
Jazda w sukurs biegnie, gdy chłopię to młode
Między wrogi wpada, nad zdradzieckim dołem
I tnie ślepo, śmierć śród ludu sieje
Gdy miecz jego spada, krew na płaszcz się leje.
A jazda w ślad za nim na wrogów szarżuje
I tętent swych kopyt z siłą przekrzykuje.

W bitewnym szale nikt na nic nie zważa
Uderza gdzie popadnie, czy w wroga, czy w głaza
Adiutant generała walczy dzielnie z zapałem,
Zaciekle mieczem sieka, krew ciemną rozlewa...
Wtem z tłumu wyłonił się wojak nader wysoki
W ręku dzierżył miecz długi, mokry od posoki.
Krzyknął parę razy i młyńca wywinął
Po czym zaraz uderzył w młodzieńca twarz siną.
Adiutant sparował cios jakże potężny,
Pokazując w ten sposób jak bardzo jest mężny.
Rzuca się na niego chłopak, miecz do cięcia wznosi
I Boga Jedynego o dar łaski prosi.
Wtem uczuł że go pierś pali, niczym ogniem żywym
To strzała zdradziecka ukąsiła swym grotem złośliwym.

Krzyk boleści wydał i z konia białego zleciwszy,
Sztandar złocisty wypuścił, krwią własną splamiwszy.
W błoto upadł sztandar.
Leżąc na ziemi, człek modlitwę odmawia.
Wzywa swego Pana by boleści skrócił
Cierpieniu dał upust, sen wieczny przywrócił
Pojawia się nad nim postać w czerń odziana
Jej szata jest cała posoką oblana
Kościstą rękę ku niemu wystawia i rzecze
'Chodź już. Per aspera ad ostra'
Śpij w pokoju, człowiecze.

Na widok ten jazda konie w miejscu wsparła
I patrząc z żałością na zwłoki śród kałuż
Okrzyk wzniosła kolejny... "Est cormito saru!"
I runęła na wroga, ze łzami w swych oczach
Niczym jastrząb na pisklę, z impetem szalonym
Miecze w zbroje uderzyły, łamiąc tysięczne legiony
Każdy walczy za siebie, na życie swe nie zważa,
Jedynie śmierć i krew wroga się liczą
Gdy z ogniem i mieczem kawaleria wpada
Między łuczniki. Krew krwi wymaga!
I giną wrogi, gdy na karki blade
Spadają miecze i końskie kopyta.

I padł już obóz! Ostatnia blanka zdobyta!
I stanęli jeźdźcy, pardon wrogom dając
Gdy ci w ich stronę miecze wyciągając
O łaskę prosili, klęcząc w gęstej trawie
Bo bitwa się skończyła. I choć w słusznej sprawie
Zginęły tysiące, nikt tak nie rozpacza
Za nimi jak za śmiercią jedną... adiutanta Scortacha.

Ciało odnalazłszy, w sztandar otulili
I pod drzewem rozłożystym z czcią wielką złożyli
Śmierć gorzko opłakując. Nawet pułkowniki
Nie wiedząc co czynić stanęli w milczeniu.
A gdy głos ostry pogrzeb ten zakłócił
Zwrócili oczy swe wszyscy na generała
Który dopiero teraz powrócił,
Gdy armia jego sama bitwę wrogu wydała.
'Cóż to panowie, kogo opłakujecie?
Czy wasz generał pod tym drzewem leży?
Nie, on żyw stoi, przed oczyma waszy.
A wy sztandarem zwykłego żołnierza
Śmiecie nakrywać? To jak czcić zwierza...'
Nie skończył. Człek o włosach czarnych
Zakończył sztyletem jego żywot marny.

Tak skończyła się walka. Ostatni trup padł z ręki
Żołnierza gniewnego, nie zaznawszy męki.
Bo gdy możni tego świata, własną chwałą świecą
Gdy z ich ust kłamliwe, pyszne słowa lecą,
Gdy dowódca za plecami swej gwardii się kryje
I rzucając na śmierć ludzi, szklanicę wina pije
Nie zdzierży prosty żołnierz, którego wiara
Złamała się. Wtedy jest śmierć. Konieczna ofiara.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cerester
Uduchowiony


Dołączył: 22 Lut 2006
Posty: 311
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pruszków
Płeć: Facet

PostWysłany: Pon 11:55, 27 Lut 2006    Temat postu:

Cerster przez chwile wpatrywał się w manuskrypt po czym odłożył go na półke.
Przeczytał go parę raz by zrozumieć wszystko dokładnie i przemyśleć.
Dobrze tak sukinsynowi! Swoich ludzi zostawić, krasnolud nigdy by tego nie zrobił!
Stał chwilę w milczeniu, zastanawiając się co sam by zrobił takiemu "dowódcy" i czy to wszystko zdarzyło się naprawdę. Potem z westchnieniem udał się do wyjścia, będąc dumnym z tego że krasnoludzka brać nie musi się za nikogo wstydzić i że ma tak dobrego poete jak Churchillek.
Swoją drogą jeśli walczy tak jak pisze, to możemy być spokojni o nasze głowy.
Dodał z uśmiechem, przechodąc obok bibliotekarza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Khhagrenaxx
Gość gildii


Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Racibórz/Wrocław
Płeć: Facet

PostWysłany: Czw 15:55, 16 Mar 2006    Temat postu:

Tashlara przeczytała utwór... Spojrzała z niechęcia na topór, który stał oparty o stół, wzbudzajac tym zgorszenie bibliotekarza. Otarła łzę, która staczała jej się po policzku... Pomyślała coś bardzo znanego, co lata temu powiedziała jeden potwór, ale nie powiedziała tego głośno... To na nic...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Biblioteka gildii Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin