Taniec Śmierci

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Biblioteka gildii
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
churchillek
Przyjaciel gildii


Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 885
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:56, 07 Mar 2006    Temat postu: Taniec Śmierci

Ciemno. Ale tak zawsze jest lepiej. O tym pamięta, choć nie ma wielu wspomnień. Zawsze pojawiała się w nich krew. I dziwny wyraz twarzy tego drugiego człowieka, na jego obliczu zawsze będzie strach i zaskoczenie. Na wieczność. Oraz ten uśmiech. Powiadają, że tak uśmiecha się czaszka, spoglądając pustymi oczyma przed siebie, dając świadectwo temu, że śmierć tańczy, tańczy z ludźmi, którzy w tym tańcu zatracają się i giną. Bierze za rękę każdego, z wszystkich krajów i ziem, i razem gonią poprzez dziwne światy, przez stulecia i ery, aż człowiek spostrzega, że zimna, koścista dłoń śmierci, ostatniego towarzysza, nie tkwi już w jego dłoni. I zostaje sam, zupełnie sam...

Ale człowiek w płaszczu, z mieczem przy boku, nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie myśli o tym wszystkim. Idzie do gospody. Tamten przyczajony, ze sztyletem, ukryty dobrze w ciemności, która go zrodziła, czuje zapach jego krwi. Niemal słyszy jego proste myśli, właściwe umysłowi niewinnego człowieka. Zna jego imię. Nathar.

Brzmi jak wiatr w skalnym zapadlisku. Ale to, jak kto się zwie, nie miało znaczenia. Poznał dziesiątki ich, ludzi. Każdy z nich ginął inaczej. Każdy w inny sposób przyjmował straszliwą naukę o bólu. Zawsze patrzył w ich twarze. Ten moment, gdy dusza opuszczała ciało, a oczy stawały się szkliste i martwe, był dla niego sacrum, największą świętością i niemożliwą do rozwikłania tajemnicą.

Dlatego to wszystko robił? Nie wiedział. Nie pamiętał. Coś mu rozkazywało, kierowało jego dłońmi. Co to było? Może on sam. A może śmierć, jego druh, przyjaciel? Zastanawiał się, kiedy wreszcie się spotkają. Kiedy spojrzą sobie w oczy.
Dwa kroki tamtego, Nathara. Coraz bliżej. Sztylet lekko lśni. Księżyc jest jasny tej nocy. Jedyne, bezlitosne oko nieba, patrzy na wszystko, osądzając. Cieszy się, gdy spogląda na umierających. Tak mówią wszyscy, którzy szepczą wśród ciemności. Ci, którzy nie mogą odnaleźć drogi do domu, bo nie spoczęli w dobrym grobie. Przyjaciel śmierci zna ich wszystkich, teraz tłoczą się dookoła niego, słyszy ich udręczone głosy. Oni także chcą krwi. Jest ich wodzem i nakazuje ciszę. Ale słowa i tak pobrzmiewają jak niespotykany instrument, coraz bardziej niespokojne. Wielką siłę ma ten, co zdoła zapanować nad umarłymi.
Ale teraz...

Obcy, o imieniu Nathar, ten, którego przeznaczeniem było oddać swe życie za coś, co zrozumie dopiero w momencie agonii, przechodzi tuż obok. Nie rozgląda się nawet. Nie wie, że za budynkiem po prawej stronie czai się jego los.
Głosy krzyczą. To jest jak zew, zew do walki. Przyjaciel śmierci opuszcza więc ukrycie, a cienie wirują wokół niego, niespokojne i złaknione kolejnej śmierci.
Uderzenie metalu o metal. Dźwięk niesie się pustymi o tej porze uliczkami. Tamten mówi coś, ale Przyjaciel śmierci nie może tego usłyszeć, otoczony cieniami. Dopiero krew uciszała ich błagalny głos.

Jeszcze jedno uderzenie, ale sztylet nie może równać się z mieczem, dobytym w odpowiednim czasie i używanym przez wprawnego szermierza.
Cóż to jest? Cóż się dzieje? Tamten walczy, jak nikt przedtem. Szepty wieszczą śmierć. I nagle ten, który zwał się Przyjacielem śmierci, jest sam, bez swych jedynych towarzyszy. Jest sam w godzinie swej śmierci. Tamten tylko spogląda na niego, przerażony tym, co właśnie zrobił. Umierający patrzy na bruk. Skądś wypływa krew, ciepła. Z niego samego. Nagle pada, jak tylu przedtem i potem. Dłonie ma zanurzone w czymś cięzkim i lepkim. Dopiero teraz spostrzega, że to dlatego, bo przyłożył je do rany. Czuje, w ostatnim momencie, gdy wzrok już zawodzi, gdy pogrąża się w ciemności, że na jego twarz wstępuje uśmiech. Powiadają, że tak uśmiecha się czaszka.

Nie widzi już, jak człowiek, którego imię brzmi jak dmący w skalnej rozpadlinie wiatr, klęka przy nim, na bruku. Nie wie, że tamten bierze do ręki jego lśniący sztylet.
Nie zdaje sobie także sprawy, że do tego, który dzierży broń Przyjaciela śmierci, przychodzą cienie. Szepczą w ciemnościach. Głosy są życzliwe. Tamten, słysząc je, podnosi się z kolan. Wstaje. Patrzy na wszystko i widzi, że ciemność jest piękna. Że krew i zabijanie to jego przeznaczenie. Jakże mógł myśleć inaczej?

Obok niego przemyka śmierć, by zabrać umierającego ze sobą. Dawny Przyjaciel śmierci spogląda w oczy swego druha i pana. Są puste, jak oczodoły czaszki.
I zaraz potem mkną, przez mrok i przestworza, w porywającym tańcu, tańcu śmierci...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Khhagrenaxx
Gość gildii


Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 2189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Racibórz/Wrocław
Płeć: Facet

PostWysłany: Czw 15:28, 16 Mar 2006    Temat postu:

Tashlara znała ten motyw bardzo dobrze, studiowała wszak księgi w przeszłości, bywała w bibliotekach starych i niezwykle pojemnych... Ale nie, to nie tak - wiedziała, że to tylko historia, że to tylko kreacja, że nie ma w tym prawdy, że taniec śmierci służy czemu innemu, że co innego ma pokazywać... Że to marność, marność człowieka, elfa, krasnoluda i tak dalej, że to ich nic nieznaczenie, że wszyscy sa tacy sami, a nie sa przecież...

Nie moga być tacy sami, bo przecież sa tacy, którzy biora los w swoje ręce i zmieniaja przeznaczenie... Ale...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Biblioteka gildii Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin