Victor von Carstein: Honor Poległych.

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Sala rekrutacji
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Desmond
Uduchowiony


Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Thorn
Płeć: Facet

PostWysłany: Pon 15:45, 19 Paź 2009    Temat postu: Victor von Carstein: Honor Poległych.

Jako, iż nie znalazłem lepszego działu, a biblioteka jest zablokowana pisze ów krótki wycinek historii jednego z rycerzy Błękitnej Gildii, a zarazem nieco przybliżę postać innego osobnika Wink.


Wieczór. Otwarte pole u bram twierdzy. Pole poznaczone bliznami po bitwie, która tu miała miejsce. Poległe ciała. Krew płynąca po polu. Deszcz spadający z nieba, niczym łzy matki po utracie jedynego dziecka. Porzucona broń. Zawodzenia kobiet. Kruki krążące nad polem. Ostatnie dźwięki łączącej się w tępym bólu stali ze stalą i okrzyki bojowe wojowników...


Biegnę. Biegnę za mym panem, a oddech staje się coraz cięższy. Widzę, jak wywija swym toporem na lewo i prawo. Jak miażdży czerepy najeźdźców. Jak ponownie wilk atakuje owce, które pomyślały, że mogą go zagryźć. Od boku atakuje mnie parszywy ork w barwach Hordy. Jego potężny topór krzyżuje się , w kaskadzie iskier, z mym mieczem. Paruję z trudem. Czuję jak siła ciosu paraliżuje mi lewy bark. Jednak nie waham się i tak jak uczył mnie mistrz, oddaje błyskawiczny cios. Ork jest wolny i widzę jak cios mija jego obronę i zagłębia się w ciele, nieco poniżej obojczyka, miażdżąc kości. Ork pada na ziemię wydając ostatni skowyt. Rozglądam się i szukam Desmonda. Jest! Widzę jak biegnie. Wyprzedził mnie o dobre kilkadziesiąt metrów, szarżując na krasnoluda. Pole bitwy rozświetliła błyskawica. Widzę jak wojownicy dopadli do siebie. Słyszę potężny huk, który rozchodzi się po okolicy. Biegnę by osłaniać tyły mego mentora. Jeszcze kilkanaście metrów...


Przez nieboskłon przebiegła kolejna wiązka wyładowań. Całe pole bitwy zostało rozświetlone. W tym samym momencie oba topory spadły na siebie dokonując ogromnego spustoszenia. Bez litości, bez pogardy. Za ideały...


Drogę zabiega mi elf. Zamachuje się na mnie, lecz pada przebity bełtem z kuszy. Widzę mojego pana. Zatrzymuje się dysząc ciężko. U jego nóg leży krasnolud z potworna raną na torsie i zgruchotaną dłonią. Desmond unosi głowę i odwraca się trzymając w dłoni topór. Jego cenną broń zdobioną głową wilka. Otwieram szerzej oczy. Cały tors ma zakrwawiony. Otwiera usta mówiąc powoli " P-pamiętaj czego Cię uczyłem. Nie zawiedź reszty Braci i... i Sióstr" Widzę wszystko w zwolnionym tempie. Topór wysuwa się z dłoni Desmonda. Postępuje on krok do przodu. Niemrawo. Uśmiech zamiera na jego twarzy a oczy są chłodne. Osuwa się na kolana. Kaszle, a z jego ust wypływa krew. W końcu pada na ziemię, zaciskając ostatkiem sił garść ziemi w rękawicy. Rozglądam się. Widzę, iż bitwa dogasa. Wojownicy Błękitnej Gildii odpychają najeźdźców wraz z obrońcami Lotharis.


Człowiek w kolczudze pada ciężko na kolana. Zdejmuje hełm ukazując młode, ubrudzone potem zmieszanym z ziemią i krwią, oblicze. Kładzie rękę na ramieniu poległego towarzysza. W jego oczach pojawiają się łzy. Unosi głowę i ręce do nieba, a z piersi dobywa się potępieńczy okrzyk...


Trzymam poległego towarzysza na kolanach, a me łzy spadają na jego twarz, znacząc ją jasnymi liniami. Zbieram się w sobie i wstaję powoli. Zaczynam powoli oddychać, uspakajając się. Łapię go mocno pod ramiona i unoszę. Zaczynam powoli ciągnąć w stronę murów. Pole ogarnia cisza. Jedynie słyszę kruki zaczynające walczyć o łupy. Desmond ciąży. Ciągnę go jednak dalej. Nie dam mu tak zostać na polu. Jeszcze te skurwiele z hordy zbezcześciły by jego ciało.


Człowiek w kolczudze ostrożnie wsadza ciało na prowizorycznie sklecone nosze, po czym montuje je między dwoma końmi...


Sprawdzam jeszcze raz mocowania. Zakładam płaszcz i kaptur i dosiadam rumaka. Ruszam czym prędzej w stronę Gaju Motyli. W stronę jego i mego domu...


Burza rozpętała się na dobre. Deszcz zaczął zmywać powoli krew z pola bitwy. Jednak tak błaha rzecz, jak deszcz, nie zatrze śladów tej wojny. Nie łudźmy się. Tak naprawdę nic tych śladów nie zatrze. Zostaną one w pamięci na wiele stuleci...


Ostatnio zmieniony przez Desmond dnia Pon 15:47, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Sala rekrutacji Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin