Ku chwale Błękitu- czyli o wyprawie Anushki i towazyszy
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Wyprawy Błękitnych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 16:31, 05 Gru 2005    Temat postu: Ku chwale Błękitu- czyli o wyprawie Anushki i towazyszy

Wychodząc z karczmy wojownicy udali się w stronę bramy wyjściowej z Rivangoth. Dzień był piękny na niebie nie było ani jednej chmurki a słońce było w zenicie. Przechodzili właśnie przez rynek kiedy Kenori przypomniał sobie ze zapomniał uzupełnić ziela do fajki. Szybkim krokiem udał się do zielarza który swój stragan miał nie daleko. Zielarz jak zawsze już na niego czekał. Podał mu zawinięte w sukno ziele i życzył udanych łowów. Na rynku panował gwar i ścisk. Wszędzie było pełno elfów, krasnoludów i ludzi. Można było powiedzieć ze cale Rivangoth wyszło na ulice pożegnać wyruszających na wyprawe. Ochotnicy towarzyszyli wspanialej piątce Az do samej bramy gdzie czekał na nich już nowy mistrz.
- Życzę wam powodzenia wojownicy. Pamiętajcie ze walczycie za chwale Błękitu. Nie dajcie splamić się hańbą. Powiedział do nich klepiąc każdego po ramieniu.
- Postaramy się nie zawieść. Będziemy wałczyć do końca. A jeżeli będzie trzeba polec to będziemy dumni umierając za Błękit. Odpowiedział dyplomatycznie Klinga Honoru.
Po tych słowach brama otworzyła się a bohaterowie wyszli poza mury Rivangoth. Na ich twarzach rysowało się przejecie a jednoczenie tak długo na to czekali. Pierwsza szła Anushka jak zawsze pewna siebie i uśmiechniętą. Jej elficka twarz błyszczała od promieni słonecznych oczy rozglądały się po nowo poznawanym terenie. Tuz za nia podążał Jennahan waleczny rycerz który już jako dziecko miał kontakt z mieczem. Podśpiewywał sobie wesolutko pod nosem. Jako zacny paladyn mile był widziany w składzie podróżników. Jako trzeci mężnym krokiem szedł Imroth. Silny zbudowany jak dąb, znakomicie wyszkolony rycerz. Wiedział ze ta wyprawa to cos nowego w jego dotychczasowej karierze. Na samym końcu szli razem Klinga Honoru i Kenori. Rozmawiali sobie spokojnie rozglądając się dookoła czy czasem jakieś niebezpieczeństwo nie skrada się zza drzew. Każda z tych postaci odegra ważną role w wyprawie. Każdy będzie miał swoje piec minut. Oni jeszcze o tym nie wiedzieli. Maszerując równym krokiem wojownicy mijali kolejne drzewa, pagórki, wzniesienia i wąwozy.
- Ładna okolica. Tak tu cicho i spokojnie. Zupełnie jak w moich stronach. Odparła Anushka odwracając głowę w stronę kompanów.
- Taka cicha to ona nie jest wystarczy się przysłuchać i słychać jak na dłoni biadolenie tych dwóch na samym końcu. Odpowiedział śmiejąc się Imroth.
- Już nawet porozmawiać nie dacie. Ja was nie rozumiem fascynujecie się tym lasem jakby to było nie wiadomo co. A tu zwykle drzewa, paprocie i o masz komary. Sprostował Klinga Honoru.
- Komary komarami ale za to jakie swierze powietrze!! Krzyknął Jennahan biorąc głęboki wdech.
Tylko Kenori uśmiechał się pod nosem i słuchał ich przekomarzania się. Las powoli zamieniał się w step pokropiony od czasu do czasu jakimiś małymi drzewkami. Postanowili ze odpoczną kilka minutek. Jednak Anushka jako dowódca wyprawy postanowiła ze przejdą jeszcze kilka kilometrów i zatrzymają się w bardziej obiecującej okolicy.
- Idziemy i idziemy nogi zaczynają bolec a Anushka karze nam dalej zasuwać. To już nie te lata kiedy biegałem jak młody źrebak. Jednak to prawda co mówią o tych elfach. Narzekał Kenori która odezwał się od dłuższego czasu.
- A co mówią?? Zapytała zaciekawiona wojowniczka.
- A to mówią ze mogą iść nawet wiele kilometrów a się nie zmęczą ale jak przyjdzie czas biesiady to wystarczy im nie dużą dawka napoju a spia jak male dzieci. Zaśmiał się Kenori przedstawiający jej wierzenia swojego ludu. Zaśmiali się także pozostali towarzysze, którzy uważnie słuchali jego wypowiedzi. Tylko Anushka nic nie powiedziała. Uśmiechnęła się tylko od ucha do ucha a w jej oczach pojawił się blask. Słońce powoli zaczęło chylić się ku horyzontowi. Nogi wydawały się ciężkie plecy bolały od ciężaru broni a żołądki domagały się posiłku. Znaleźli w końcu doskonale miejsce na nocleg. Duży dąb kolo którego płynęła spadająca z wodospadu woda. Wokół było pewno kamieni które posłużyły im do zabezpieczenia ogniska, którym zająć się miał Jennahan. Imroth zaczął chodzić po okolicy i szukać drewna na opal. Po pewnym czasie wrócił cały ubrudzony ale za to z wystarczającą ilością drewna na cala noc. Rozłożyli swe rzeczy, wyjęli trunki i zaczęli śpiewać. Ognisko paliło się w najlepsze. Co chwilkę nowy kawałek drewna lądował w nim. W niebo wiły się iskry.
Powrót do góry
Jennahan
Przyjaciel gildii


Dołączył: 08 Lip 2005
Posty: 1182
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:24, 05 Gru 2005    Temat postu:

Ten spokojny wieczór niestety nie trwał długo. Około północy naszych wojowników obudził przeraźliwy krzyk Imroth`a, który właśnie pełnił wartę.
- Wilki! Obudźcie się! Jest ich pełno! - krzyczał lekko przerażonym głosem, lecz w jego oczach widać było pewien błysk. Od razu można było poznać, że cieszy się z tego "spotkania".
W mgnieniu oka wszyscy stali wokół ogniska z bronią w ręku. Otaczał ich tuzin wściekłych, białych wilków.
- Bez paniki przyjaciele, czekajmy aż pierwsze zaatakują - powiedziała Anushka
- Łatwo Ci mówić! To nie Ty walczysz bez zbroi! Że też właśnie dzisiaj zechciało mi się ją czyścić - rzekł Klinga Honoru
Stali tam kilka minut, bez ruchu oczekując na pierwszy ruch przeciwnika
- Ogień! -krzyknął nagle Kenori, po czym wziął palący się kawałek drewna z ogniska i zaczął nim machać przed wilkami. Ku zdziwieniu pozostałych wilki zaczęły się odsuwać od niego. Chwilę później wszyscy wojownicy zaopatrzyli się w ten oręż. Nie musieli długo czekać. Wilki ustąpiły i uciekły spowrotem do lasu.
- Świetny pomysł Kenori! Jak na człowieka wykazujesz dość dużą trzeźwość umysłu - powiedział lekko rozbawiony Jennahan - A teraz to chyba czas spać!
- Teraz to chyba czas na twoją wartę Elfie! - rzekł Kenori
- Ach no tak! - westchnął Jennahan po czym usiadł na wielkim kamieniu i zaczął wpatrywać się w ciemność
Reszta wojowników położyła się by odpocząć i nieco ochłonąć po tym incydencie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anushka



Dołączył: 11 Lip 2005
Posty: 274
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tarnowskie Góry
Płeć: Dama

PostWysłany: Pon 19:00, 05 Gru 2005    Temat postu:

Nieco niespokojna po wszczętym alarmie przeniosła swoje posłanie bliżej ogniska i reszty mężczyzn. Serce biło niespokojnie, przypuszczała, że wilki będą mogły zatakować jeszcze raz. Położyła się na boku przykrywając kocem. Jakiś robak pełzał na pobliskim liściu, wpatrywała się w mrok, jednak po pewnym czasie zasnęła zmęczona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MadMaX



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 955
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Pon 20:48, 05 Gru 2005    Temat postu:

Klnga po przygodzie z wilkami, podczas której akurat czyścił zbroję, postanowił tym razem położyć się w niej do snu."Tak na wszelki wypadek"-pomyslał, ponieważ znał się trochę na zwierzętach i wiedział, że jak wilki nie znajdą nic w lesie, a głód zacznie im bardziej doskwierać, to na pewno powrócą. Na wszelki wypadek włożył swoje dwa długie, połyskujące ogniem z paleniska miecze pod koc na którym leżał i usnął.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Wto 18:15, 06 Gru 2005    Temat postu:

Słońce właśnie zaczęło wynurzać się zza horyzontu kiedy nasza drużyna zaczęła się przebudzać. Wszyscy byli wyspani i gotowi do dalszego marszu. Pamiętali to co wydarzyło się w nocy. Jako pierwszy swe usta otworzył Jennahan
- Panowie mamy problem mianowicie jakbyście nie zauważyli brakuje jednej osoby.
Rzeczywiście nie było Anushka. Na ziemi kolo dogasającego ogniska znajdowała się tylko jej zbroja, miecz i resztka wieczornej strawy.
- No masz ledwie człowiek oczy otworzy to już same kłopoty. Zaczął marudzić zaspany Imroth.
- Nie marudź tyle tylko pomóż nam to posprzątać wszystko. Musimy poszukać Anushka. Doprowadził go do porządku Kenori.
W tym samym czasie kiedy wojownicy prowadzili ożywiona dyskusje Anushka zażywała relaksującej kąpieli w pobliskim oczku wodnym. Nie martwiąc się tym ze jej towarzysze mogą się o nia martwic ona beztrosko pływała sobie w wodzie. Przy ognisku wojownicy już się uspokoili. Podzielili się na dwie grupy i zaczęli szukacz zaginione. W pierwszej parze szli razem Jennahan i Kenori który chcąc bliżej się poznać opowiadali sobie rożne historie ich rodzinnych stron. Druga para zostali Klinga i Imroth. Oni natomiast znali się już bardzo dobrze z wielu turniejów i wypraw.
- Kenori może sprawdzimy nad woda. Zaproponował paladyn Jennahan.
- W sumie możemy przynajmniej może znajdzie się okazja żeby się wykąpać co ty na to?? Zapytał uradowany rycerz.
- Dobry pomyśl nie miałem nawet czasu aby się umyć a po wczorajszej walce dobrze by mi to zrobiło. Odrzekł uśmiechnięty Jennahan.
Poszli wiec spokojnym krokiem w kierunku wodospadu nie wiedząc ze właśnie w tym samym czasie Anushka miała wychodzić na brzeg.
- Druhu powiedz mi jak w twoich stronach mówi się o takich jak ja. Zapytał zaciekawiony Jennahan.
- Rożnie o was mówią. Jedni sadza ze jesteście jakimiś czrnoksieznikami gotowymi nawet na spalenie własne wioski w celu osiągnięcia lepszych umiejętności. Drudzy uważają was za wspaniałych wojowników którzy poświęcaj się całkowicie szerzeniu pokoju. Odpowiedział mu Kenori.
- A ty jak mnie postrzegasz. Ciągnął dalej swój temat paladyn.
- Ja osobiście sadze ze jesteś dobrym wojownikiem i zacna osoba. Wiedze w tobie dobrego kompana do piwa i do miecza. Odparł Kenori klepiąc go po ramieniu. Kiedy tak rozmawiali znacznie zbliżyli się do miejsca celu. W pewnym momencie Jennahan przyłożył palec do ust dając do zrozumienia ze cos usłyszał. Kenori wytężył słuch i zaczął nasłuchiwać. Kilka kroków dalej unosił się w powietrzu dźwięk słodkiego i pięknego śpiewu. To Anushka która stała już na brzegu śpiewała pieśń ze swoich stron. Nagle ucichła słysząc trzask łamanej gałęzi.
- Kto tu jest?? Zapytała ostrożna jak nigdy.
Jennahan i Kenori starając się bezszelestnie podkraść się do Anushki dali się wytropić. Wyszli wiec szybciutko z ukrycia. Zaskoczona Anushka krzyknęła przerażona i wskoczyła spowrotem do wody. Przeraźliwy krzyk usłyszeli Klinga i Imroth którzy przybiegli co sil w nogach. Kiedy dotarli do miejsca zauważyli zwijających sie ze śmiechu paladyna i rycerza.
- Co tu się stało?? Zapytał ciekawy Imroth.
- A co się miało stać?? Usłyszeliśmy śpiew to przyszliśmy. Skąd mieliśmy wiedzieć ze Anushka będzie akurat wychodzić z wody. Odpowiadał śmiejący się Kenori.
- Poważnie. To całkiem nie złe widoki mieliście. Stwierdził Klinga.
- Widoki cieszę się ze w gębę nie dostaliśmy. Sprecyzował Jennahan.
- Panowie nie gadajcie tyle tylko łaskawie odwrodzcie się co będę mogła się ubrać. Powiedziała zawstydzona Anushka. Wojownicy odwrócili się i pozwolili spokojnie ubrać się wojowniczce. Dzień zapowiadał się wspaniale. Słonce świeciło, na niebie nie było ani jednej chmurki. Podróżnicy ruszyli w dalsza drogę. Prowadziła Anushka która teraz szla spokojna i zamyślona. Krajobraz zmieniał się nie do poznania. Wtem zza krzaków wyskoczył baribal. Rycząc i stając na łapach kierował się w stronę gotowych do walki wojowników. Przed szereg wyskoczyła Anushka chcą w pewien sposób przeprosić towarzyszy za poranne znikniecie. W blasku słońca jej miecz mienił się wszelkimi kolorami. Szybkie machniecie i odskok. Niedźwiedź zakołysał się na łapach i padł na ziemie jakby uderzony piorunem. Pozostali wojownicy stali wryci.
- Brawo, ładnie to zrobiłaś. Przemówił Klinga.
- Sam bym lepiej tego nie zrobił. Odrzekł Imroth.
- Dziękuję. Starałam się nie zawieść. Uśmiechnęła się wojowniczka.
Tylko Jennahan i Kenori stali nadal w tych samych miejscach i nic nie powiedzieli. Zbliżało się południe. Słońce znowu jak poprzedniego dnia było w zenicie. Ptaki śpiewały. Oczywiście nie tak pięknie jak Anushka ale doruwnywaly jej. Nasza drużyna maszerowała równym krokiem W oddali widać było już kolejny cel podroży. Było to malutkie miasteczko znane z gościnności i dobrego kowala. Postanowili ze jak tylko się tam znajda Pojda do karczmy i wypija za dotychczasowe przygody. Kiedy tak szli na ich drodze pojawił się żebrak ubrany w stare łachmany i podpierający się kawałkiem kija.
Powrót do góry
Jennahan
Przyjaciel gildii


Dołączył: 08 Lip 2005
Posty: 1182
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:31, 07 Gru 2005    Temat postu:

- Czekajcie wojownicy! Nie idźcie w tamtą stronę! -krzyknął starzec pokazując drżącą ręką ścieżkę na prawo - Spotka was tam wielkie nieszczęście!
- Odsuń się starcze! - krzyknął Kenori przechodząc obok niego - Nie będziemy słuchać Twoich rad. Jesteśmy wojownikami błękitu, niczego się nie boimy!
- Spokojnie może najpierw posłuchajmy co on ma do powiedzenia - powiedział spokojnie Imroth - No mówże starcze, dlaczego nie mamy iść tą drogą!
Wojownicy okrążyli nieznajomego czekając na sensowne wytłumaczenie
- Może poczęstowalibyście mnie czymś, jestem strasznie głodny, a historia jest troszkę długa. Nie pogardziłbym również kropelką waszego wina. - mówił dość zdecydowanym głosem co wzbudziło u niektórych wojowników podejżliwość
- Ja ci podam jedzenie ty... - krzyczał zdenerwowany Kenori wyciągając miecz z pochwy
- Posłuchajmy najpierw co on ma do powiedzenia, a później pomyślimy co z nim zrobić - odrzekł Klinga podając starcowi kawałek pieczywa i bukłak w którym trzymał wino - może powiesz nam jak cię zwą. Wolałbym nie nazywać cię wciąż nieznajomym
- Mówią mi Barthall jestem byłym wojownikiem, niestety po utracie tytułu chempiona w turnieju opuściłem Rivangoth by poznać nieco Lotharis i jego najbliższe okolice - tutaj przerwał by popić nieco wina - Podróżując po świecie odkryłem wiele pięknych i niebezpiecznych miejsc...
- Do rzeczy starcze! Miałeś nam powiedzieć dlaczego nie możemy iść tamtą drogą- krzyknął Imroth
- Właśnie miałem to powiedzieć. A więc przemierzając Lotharis trafiłem do miejsca do którego prowadzi ta droga - w tym momencie poraz kolejny wskazał ją swoją drżącą ręką - Jest to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc jakie kiedykolwiek widziałem. Znajduje się tam siedlisko wargów i wilków, a jaskinie otaczające tę dolinę zamieszkują gobliny. Żeby tego było mało żyją one w pewnego rodzaju sojuszu. W razie niebezpieczeństwa razem stają do walki!
- W jaki zatem sposób Tobie udało się zobaczyć to miejsce - powiedział Jennahan
- Wiedz, że starość nie odebrała mi moich wszystkich zdolności. To, że mieczem nie władam tak dobrze jak kiedyś nie świadczy o tym, że nie potrafię już podejść po cichu do wroga!
- A Twoja laska? - dorzucił Klinga
- A Tobie wydaje się, że przed chwilą szpiegowałem tę dolinę? Byłem tam kilka wiosen temu. Mam nadzieję, że już wam wystarczy - po tych słowach oddał bukłak - - - Czy mógłbym dołączyć się do waszej kompani? Znam bardzo dobrze okolicę, mógłbym się wam przydać.
W tym momencie niewiadomo skąd nadeszła Anushka. Nikt nie zauważył kiedy poszła.
- Mówi prawdę - powiedziała - byłam tam. Tam jest strasznie! Moim zdaniem powinniśmy go wziąść ze sobą co wy na to?
- Ja się z Tobą zgadzam - rzekł Jennahan - Decyzja należy do was!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MadMaX



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 955
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Śro 0:58, 07 Gru 2005    Temat postu:

"Oczywiście, ja także się zgadzam"-rzekł Klinga, po czym zwrócił się do starca-"Możesz iść z nami, sprawa została przegłosowana, a zawsze przyda się ktoś kto zna dobrze te tereny". "A teraz prowadź nas do najbliższej osady, żebyśmy mogli uzupełnić zapasy"-kontynuował, spoglądając na niebo z którego lał się żar nie do wytrzymania."Nie spodziewaliśmy się nikogo dodatkowego, a przy tej pogodzie bez większej ilości wina nigdzie dalej nie dojdziemy"-zakończył przecierając pot z czoła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 20:02, 07 Gru 2005    Temat postu:

Wojownicy wraz z nowym kompanem ruszyli w droge do miasta. Postanowili ze zjedza wkoncu jakies porządny obiad i napija się zimnego trunku. Po drodze Imroth wesoło sobie skakal i nie mogl się doczekac kiedy przylozy do swoich ust zimny brzeb kufla.
- Nie podskakuj tam przeciez widac ze już nurzy cie ta wedrowka. Mnie tez same nogi niosa na mysl o smacznej zupce chmielowej. Zaśmiał się Klinga podkładając niepostrzeżenie noge Anushce. Wojowniczka jednak nie dala się nabrac i zrobila sprytny unik.
- Co myślałeś ze uda ci się. Nie ze mna te numery. Powiedziala uśmiechając się do reszty towarzyszy.
Tym czasem Jennahan i Kenori idac z tylu zaczeli rozmawiac z nowo poznanym starce.
- Powiedz mi starcze czy dobrze znasz te okolice czy tylko ten las?? Zapytal pewien obaw Kenori.
- Bardzo dobrze znam te okolice mój synu. Spędziłem tu sporo lat swojego zycia znam tu każdy kamien kazde źdźbło trawy. Odpowiedział starzec podpierając się laska.
Jennahan słuchał uważnie chcąc wyłapać z wypowiedzi starca jakies wazne informacje.
- Będąc w waszym wieku postanowiłem tak jak wy wybrac się za mury Rivangoth. Myślałem ze skoro jestem mlody i silny to nie straszna mi żadna strzyga i żaden potwor. Jednak myliłem się i to bardzo. Jak już wam prędzej mowilem nie znam bardziej niebezpiecznego miejsca na tej ziemi. Opowiadal dalej żebrak.
- Niebezpieczeństwo to moje drugie imie. Zażartował sobie Jennahan.
- Gdybym cie dobrze nie znal powiedziałbym ze raczej pierwsze bo twe kolejne imiona to chyba kobiety wino i spiew. Parsknął Kenori łapiąc się za brzuch.
Cala gromadka szla sobie spokojnie w strone Barrowdown miasteczka w którym znajdowala się najblizsza karczma.
- Musiałbym odwiedzic przy okazji kowala bo cos tak mi się wydaje ze będzie trzeba troche bron naostrzyc. Rzucil luzno Klinga.
- Masz racje po ostatnich przygodach z wilkiem i baribalem mój miecz wymaga lekkiej naprawy. Rzekla Anushka.
- Ja jak na razie nie zarzekam na swój cudowny Topor. Nigdy mnie nie zawiodl mam nadzieje ze teraz tez tak będzie. Stwierdzil Imroth.
Przed wędrowcami ukazaly się pierwsze zabudowania Barrowdown. Po prawej stronie widniał wiekli kamien na którym widniała nazwa miasta napisana we wszystkich jezykach. Stali teraz przed otwarta brama która po obu stronach posiadala baszty i kamienne schody. Mury były wykonane z ciosanego kamienia, rowne i bardzo grube. Widac było solidne wykonanie roboty tutejszych kamieniarzy i rzemieślników. Wojownicy patrzyli na nia z podziwem i zapartym trzem.
- Eeee nie ma się czym tak fascynowac. Nasza barma sto razy piekniejsz i solidniejsza. Nawet cala armia orkow i cyklopow nie jest w stanie jej sforsowac. Powiedział nie wzruszony Kenori.
- Ladna robota. Precyzyjna i jednoczesnie taka prosta. Zauważyła Anushka.
Stazec stal spokojny opierając się o kamien. Jennahan wrac z Klinga stali tuz obok i podziwiali to monumentalne zjawisko.
- Te mury wykonali jedni z najlepszych krasnoludzich kamieniarzy. Każdy kamien był obrabiany w specjalny i nie powtarzalny sposób. Pamiętam jak pierwszy raz pojawiłem się w tym miescie. Ta brama zrobila rownie duzo wrazenia na mnie jak teraz na was. Wspominal zebrak.
- Ale teraz to już chyba nie te same czasy co kiedys. Odrzekl Jennahan wskazując palcem na baszte w której ukazal się lucznik z wycelowanym w ich strone grotem strzaly.
- Cos mi się tu wydaje ze nie jesteśmy tu mile widziani. Stwierdzila Anushka.
W tym samym czasie w bramie pojawili się uzbrojeni strażnicy miasta którzy okrazyli wojownikow.
- Tylko spokojnie panowie i panie. Ja będę z nimi rozmawial jeżeli można. Odpowiedział znany z dyplomacji Klinga.
- Zdadzam się niech on mowi ja jeszcze palnąłbym cos nie tak i by dopiero się narobilo. Sprostowal Kenori.
Czasie kiedy wypowiadal te slowa podszedł do nich jeden ze strażników. Wyglądał na bardzo zmeczonego i starego człowieka. Na jego czole widniały zmarszczki a rece miał sine i szorstkie. Ubrany był w plytowa zbroje która swiecila pod wpływem promieni słonecznych. Na glowie znajdowal się zamykany helm ozdobiony herbem miasta lub jego rodziny. W prawej rece trzymal miecz wykonany jak się wydawalo na pierwszy rzut okaz ze zwyklej stali. W drugiej zas tarcze. Nakolanniki były plytowe jednak już troche wysłużone. Na nogach miał ciezkie adamentowe buty.
- Oddajcie bron. Nie możecie wejsc do miasta uzbrojeni. Powiedział stanowczo Strażnik.
Wojownicy popatrzyli na siebie spokojnym wzrokiem.
- Przeciez nie zrobimy wam nic zlego. Przybyliśmy w pokoju. Jesteśmy wojownikami z Rivangoth, którzy wyruszyli na poszukiwanie przygody. Zaczal tłumaczyć Klinga.
- Oddajmy im lepiej bron i wejdźmy spokojnie do miasta nie robiąc zamieszania. Powiedzal Imroth.
Kiedy zdejmowali z siebie miecze, topory, wlucznie i luki lub co tak tylko mieli przy sobie zbliżyli się do nich pozostali.Widac było ze Sa bardzo podobni do poprzedniego Strażnika.
- Nic im nie będzie schowamy je w siedzibie rady. Odparl Strażnik.
- Tylko uwazajcie na mój kochany Topor. Jest bardzo cenny i nie znajdziecie w calym kraju lepszego. Stwierdzil dumny ze swojej broni Imroth.
- Możesz być spokojny. Już nie takie cacka trzymalo się w reku. Wiem jak się z nimi obchodzic. Zaśmiał się Strażnik odbierając od wojownika jego maleństwo.
Kiedy już wszyscy oddali swoja bron Strażnik pozwolil im wejsc do miasta.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Czw 20:28, 08 Gru 2005    Temat postu:

Zaraz wookol nich znalazlo się pelno malych dziecki które niczym sepy wyczujacy padline rzucily się na wojownikow. Patrzyly na nich tymi swoimi malymi niewinnymi oczyma. Kazde z nich chcialo jak najdokładniej obejrzec nowo przybylych do miasta ludzi. Dotykali i glaskali zbroje wojownikow. Miasteczko wyglądało jak wiele podobnych. Przez samo centrum prowadzila kamienna bita droga na której bawily się dzieci. Rozchodzila się ona na boki do znajdujących się po obu stronach domach i roznego rodzaju zakładach. Miasto składało się z dwuch poziomow. Co mialo podkreślić jego podzial na ludzi zamożniejszych i tych którym nieco gorzej się powodzi. W dolnej czesci znajdowaly się miedzy innymi takie cechy jak zakład kowala, alchemika, szwaczki oraz zbrojownia.
- Może się rozdzielimy. Mam tu znajomego którego nie widziałem wiele lat. Powiedział Kenori wskazując jeden z domow znajdujących się przy murze oddzielającym jedna czesc od drugiej.
- Dobrze jak chcesz. Rzekla Anushka nie zadowolona troche z tego zachowania.
- Niech idzie może uda mu się załatwić jakis nocleg za darmo. Stwierdzil Jennahan
- I dowiedz się od razu gdzie jest karczma i jakie maja piwo i kobiety. Dodal zadowolony z siebie Klinga.
Po tych slowach Kenori odłączył się od grupy. Wraz z nim poszedł Imroth który jakos zrzyl się już z kompanem i nie odstępował go na krok. Kenori cieszyl się ze wkoncu ma z kim pogadac. Szli teraz schodami prowadzacymi do muru. Po drodze mijali poniszczone i walace się domy w których już od dawna nikt nie mieszkal. Imroth tylko szedł i nic nie mowil. Po krótkiej chwili dotarli do domu znajomego. Dom wyglądał jak cala reszta. Obdrapany i niszczacy się już kompletnie. Kenori zastukal do nadjedzonych przez korniki drzwi. Nikt nie otwiera.
- Zobacz czy czasem nie Sa otwarte. Zaproponowal Imroth.
Kenori ostrakonie zlapal za klamke i otworzyl drzwi. Wnetrze wyglądało okropnie. Wszedzie biegaly szczury i czuc było zapach stęchlizny. Widac było ze mieszkanie było opuszczone od gluzszego czasu. Na stole który tak samo jak drzwi wskazywal slady wizyty kornikow leżała ksiega. Imroth wiązł ja do reki i przeczytal.
- Ksiega zaklec magicznych.
W tym samym czasie Anushka i reszta towarzyszy wyprawy stala przed schodami prowadzacymi do drugiej czesci miasteczka. Po dwoch stronach schodow znajdowaly się wierze na których to stali obserwatorzy.
- Czego oni tak wypatruja?? Zapytal Jennahan.
- Nie wiem ale musza mieć widocznie jakis powod. Odrzekl Klinga.
Przechodzący nie opodal strażnik słysząc te slowa zatrzymal się i patrzac przed siebie zaczal opowiadac historie miasta.
- Było to dawno temu w odległych latach kiedy wszystkie ludy zyly z soba w pokoju i wzajemnie sobie pomagaly. Na tych terenach znajdowala się kopalnia kamienia w której pracowaly krasnoludy. Kamien który wydobywaly posłużył do bydowy tego oto miasta. Budowa trwała wiele lat a pomagali im wysłannicy wszystkich nacji. Kiedy budowa zostala ukonczona i miasto wzniosło się nad lasem przedstawiciele zaczeli się klucic o to kto tu zamieszka. Ostatecznie podjęto decyzje ze na zostanie zalozona rada która będzie zasiadac w miescie i reprezentowac interesy wszystkich budowniczych.Tak tez się stalo. Przez kolejnych kilka lat miasto było najlepiej prosperujaca placowka obok Rivangoth. Prowadzily tu wszystkie szlaki handlowe. Nasz kamien znany był nawet za dalekim morzem. Sukno zdobilo szaty najzacniejszych wodzow a nasi kowale należeli do najlepszych w regionie. Jednak sielanka nie trwala dlugo. Pewnego dnia kolo bramy znaleziono zwloki młodej kobiety. Jak się pozniej okazalo zony jednego z członków rady. Poczol się znieważony i wypowiedział wojne miastu. Pozostali radni nie widzac innego sposobu zrezygnowali ze swoich stanowisk i wrocili do swoich krajow. Tylko jeden z nich zostal. Zorganizował on obrone i czekal na nadejsci przeciwnika. Reszty możecie się domyśleć. Nie mam czasu aby konczyc to opwiesc.Odrzekl strażnik ruszając w dalsza droge.
- To tak się sprawy maja. Już teraz wiem czemu się nam tak dokladnie przygladali tam pod brama i dlaczego chcieli żebyśmy oddali bron. Odpowiedział Anushka.
- Oni się po prostu caly czas boja o to ze kazda nowa osoba może być szpiegiem i zdrajca. Stwierdzi Jennahan spoglądający na Klinge który zamyslony stal i wpatrywal się w kamienne schody.
- To o tym miescie opiwiadal mi ojciec jak byłem malym chłopcem. Wspomniaj Klinga.
-Coz trzeba się tu dokladnie rozejrzeć. Cos tak czuje w kosciach ze chyba zrobimy tu kilkodniowy przystanek. Odpowiedział starzec siedzący cichutko na kamiennych schodach.
Slonce mialo się już ku zachodowi kiedy to zabrzmiały Traby. Nie wiadomo skad na głównym placy miasta zaczeli zbierac się ludzie uzbrojeni w kije stare miecze widly. Każdy trzymal w reku to co mogl znaleźć. Można było doszukac się nawet młodych chłopców którzy stali w pierwszym szeregu.
- Co tu się do diabla dzieje?? Zapytala zmieszana Anushka.
- To wrog zbliza się do miasta. Jeżeli boicie się to schowajcie się wraz z kobietami i dziecmi a nam dajcie walczyc. A jeżeli nie to pomoacie nam w nie rownej walce. Sprecyzowla mlody chlopiec który dołączył wlasnie do szeregu.
Imroth i Kenori także słyszeli ow odgłos Traby. Pobiegli co sil w nogach do towarzyszy.
- Cos ie dzieje?? Zapytal zdyszany Imroth
- Wrog atakuje.Stwierdzil Klinga.
- No to pieknie zaraz nam tu z Tylka zrobia jesien średniowiecz a my nawet nie mamy swojej broni. Zażartował sobie Jennahan.
Tak się złożyło ze dowodca obrony był ten sam Strażnik który kazal oddac im bron. Kenori podbiegl do niego i rzekla
- Jeżeli chcesz abyśmy pomogli oddaj nam proszę nasza bron bo bez niej nie mamy czym walczyc. Stwierdzil.
- Idzcie do zbrojowni i wezcie sobie ja. Lezy z reszta broni. Odrzekl Strażnik szybko wymachując reka i wskazując pobliski budynek.
Powrót do góry
MadMaX



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 955
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Czw 20:43, 08 Gru 2005    Temat postu:

Nasi przyjaciele pobiegli czym prędzej do zbrojowni i zaopatrzyli się w swój oręż, po czym staneli z resztą mieszkańcow do obrony miasta.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jennahan
Przyjaciel gildii


Dołączył: 08 Lip 2005
Posty: 1182
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 14:44, 09 Gru 2005    Temat postu:

- Ilu ich jest? - zapytał Klinga
- Ponad 2000 ludzi w pełnych zbrojach! - rzekł dowódca - mamy nikłe szanse

W całym mieście słychać było krzyki i nawoływania dowódców poszczególnych oddziałów. Kobiety i dzieci zostały ewakuowane w głąb miasta. A mężczyźni oraz młodzi chłopcy zostali by bronić miasta. Wszyscy otrzymali jakieś zadania. Zdolni do walki zostali wysłani na mury, a młodzi chłopcy pełnili rolę posłańców.

- Pani czy moglibyśmy prosić Cię byś poprowadziła jeden z naszych oddziałów w tej bitwie? - rzekł nieco zakłopotany dowódca obrony - Z naszych informacji wynika, że jesteś doświadczoną wojowniczką
- Jak mogła.... - w tym momencie strzała przeleciała koło jej głowy wbijając się w drzwi karczmy przed którą stali. Anushka nieco zdenerwowana tym incydentem wyciągnęła miecz mówiąc - Możesz na mnie liczyć! Gdzie mam poprowadzić oddział?
- Przydałoby się więcej ludzi na południowej części muru! A oto twój oddział - powiedział to pokazując ręką na 10 dobrze zbudowanych mężczyzn - no i oczywiście przydzieliłem Twoich kompanów do tego oddziału
- Dziękuję, poradzę już sobie - powiedziała Elfica po czym nakazała wszystkim przyodziać się w zbroję.
Po paru minutach wszyscy już stali na murach. Anushka w pełnej zbroi i mieczem w ręku odróżniała się nieco od innych dowódców. Stała nieruchomo patrząc na nadchodzącego nieprzyjaciela. Zastanawiała się skąd wzięła się ta strzała, która prawie w nią trafiła.

Tymczasem nieco dalej spokojnie rozmawiali Klinga, Imroth, Kenori i Jennahan.
- Miałeś dobry pomysł z tą strzałą Jennahan! Ona nigdy nie zgodziłaby się zostać ich i naszym dowódcą. A tak w ogóle to skąd masz ten łuk? – zapytał zaciekawiony Kenori
- Właśnie po co go w ogóle wziąłeś? – pytał Imroth
- To nie jest zwykły łuk przyjacielu. To jest łuk elfów. Przypomina mi moje rodzinne strony. Mój brat miał kiedyś taki. Znalazłem go w tutejszej zbrojowni. Ciekawe skąd się tam wziął...
- A gdzie nauczyłeś się tak strzelać? – pytał Klinga – I dlaczego nigdy nam nie pokazałeś Twoich umiejętności strzeleckich?
- Strzelanie z łuku to była chyba pierwsza rzecz, którą opanowałem. Niestety w Rivangoth na turnieju nie można korzystać z tego typu broni więc nie było okazji, żeby postrzelać. – rzekł Jennahan
- I masz zamiar walczyć używając tego łuku? – zapytał Imroth
- No oczywiście, że tak. Będę strzelał tak długo jak będę mógł.
- No to będziesz miał niedługo okazję! Już za chwilę będą w zasięgu strzału. – stwierdził Klinga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 17:17, 10 Gru 2005    Temat postu:

-Ilu ich jest? - zapytał Klinga
- Ponad 2000 ludzi w pełnych zbrojach! - rzekł dowódca - mamy nikłe szanse
W całym mieście słychać było krzyki i nawoływania dowódców poszczególnych oddziałów. Kobiety i dzieci zostały ewakuowane w głąb miasta. A mężczyźni oraz młodzi chłopcy zostali by bronić miasta. Wszyscy otrzymali jakieś zadania. Zdolni do walki zostali wysłani na mury, a młodzi chłopcy pełnili rolę posłańców.
- Pani czy moglibyśmy prosić Cię byś poprowadziła jeden z naszych oddziałów w tej bitwie? - rzekł nieco zakłopotany dowódca obrony - Z naszych informacji wynika, że jesteś doświadczoną wojowniczką
- Jak mogła.... - w tym momencie strzała przeleciała koło jej głowy wbijając się w drzwi karczmy przed którą stali. Anushka nieco zdenerwowana tym incydentem wyciągnęła miecz mówiąc - Możesz na mnie liczyć! Gdzie mam poprowadzić oddział?
- Przydałoby się więcej ludzi na południowej części muru! A oto twój oddział - powiedział to pokazując ręką na 10 dobrze zbudowanych mężczyzn - no i oczywiście przydzieliłem Twoich kompanów do tego oddziału
- Dziękuję, poradzę już sobie - powiedziała Elfica po czym nakazała wszystkim przyodziać się w zbroję.
Po paru minutach wszyscy już stali na murach. Anushka w pełnej zbroi i mieczem w ręku odróżniała się nieco od innych dowódców. Stała nieruchomo patrząc na nadchodzącego nieprzyjaciela. Zastanawiała się skąd wzięła się ta strzała, która prawie w nią trafiła.
Tymczasem nieco dalej spokojnie rozmawiali Klinga, Imroth, Kenori i Jennahan.
- Miałeś dobry pomysł z tą strzałą Jennahan! Ona nigdy nie zgodziłaby się zostać ich i naszym dowódcą. A tak w ogóle to skąd masz ten łuk? – zapytał zaciekawiony Kenori
- Właśnie po co go w ogóle wziąłeś? – pytał Imroth
- To nie jest zwykły łuk przyjacielu. To jest łuk elfów. Przypomina mi moje rodzinne strony. Mój brat miał kiedyś taki. Znalazłem go w tutejszej zbrojowni. Ciekawe skąd się tam wziął...
- A gdzie nauczyłeś się tak strzelać? – pytał Klinga – I dlaczego nigdy nam nie pokazałeś Twoich umiejętności strzeleckich?
- Strzelanie z łuku to była chyba pierwsza rzecz, którą opanowałem. Niestety w Rivangoth na turnieju nie można korzystać z tego typu broni więc nie było okazji, żeby postrzelać. – rzekł Jennahan
- I masz zamiar walczyć używając tego łuku? – zapytał Imroth
- No oczywiście, że tak. Będę strzelał tak długo jak będę mógł.
- No to będziesz miał niedługo okazję! Już za chwilę będą w zasięgu strzału. – stwierdził Klinga
Na niebie pojawily się czarne chmury. Zaczal wiac silny zachodni wiatr. W powietrzu czuc było napiecie. Wojownicy czekali na to co ma się wydarzyc. Nie byli pewni czy obroncy sa wystarczająco wyszkoleni i uzbrojeni. W ich oczach widac było strach i lzy. Myśleli o tym kiedy dopadnie ich jakas strzala bądź ostrze miecza. Wojownicy Rivangoth spoglądali na siebie chcąc dodac sobie oduchy.
- Panowie nie wiem jak to będzie ale poznac was i moc razem z wami walczyc i przelewac krew było dla mnie największym zaszczytem. Rzekl Imroth który trzymal w swym reku wielki miecz.
- Ahh to ja bym dal żeby jeszcze raz zobaczyc mine Anushki kieby ja znaleźliśmy kompiaca się. Wzdechnal sobie Jennahan.
- Tobie to tylko jedna w glowie druhu. Odrzekl Kenori klepiąc towarzysza po plecach.
- Pamiętajcie ze ciazy na nas wielka odpowiedzialność. Po pierwsze jesteśmy wojownikami z Rivangoth a po drogie pomagamy tym mieszkanca. Walczmy wiec dzielnie i nie oszczędzajmy się. Powiedział Klinga prubujacy w jakis sposób pocieszac towarzyszy walki.
Tym czasem wrog zbliżał się coraz szybciej do murow miasta. Jego liczba wydawalo się ze ciagle rosnie. Ze wszystkich zakamarkow wychodzily coraz to nowsze oddzialy. Każdy z nich ubrany był w pelna zbroje. Jedni trzymali wrekach miecze inni topory a jeszcze inni piki. Sila to była wielka. Każdy oddzial posiadal wlasnego dowodce który krzykiem wydawal rozkazy. Najliczniejsi było piechurzy. Uzbrojeni w ciezkie miecze i osłaniający się wielkimi tarczami. Krzyczeli oni glosno i uderzali rękojeścią miecza o tarcze. Liczbe ich szacowano na około 250 wojownikow. Wroga armia składała się jeszcze z łuczników stojacych na samym koncu jednostek tak aby strzaly obrońców ich nie dosiegnely. Posiadali oni wielkie debowe luki których zasieg przewyższał znacznie zasieg lukow obrońców. Liczba ich sięgała Az 300 osob. Oprocz lukow każdy z nich posiadal wlasny miecz którym miał walczyc kiedy skoncza się strzaly. Po obu skrzydlach prym wiodla ciezka jazda zlozona z doborowych ludzi. Byli oni najemnikami gdyz każdy z nich posiadal inna chorągiew. Wygladali niczym posagi które czekaly tylko na rozkaz aby ruszyc z miejsca. Stanowili oni 350 jednostek. Z morow miasta dostrzec można było jeszcze katapulty i balisty. Mialy one skruszyc mury przez które do srodka mieli wejsc piechurzy. Także wierze oblężnicze widniały zza murow. Można było pomyśleć ze cala armia dużego panstwa przybyla pod mury Barrowdown.
- No to ladnie się wkopaliśmy. Powedzila sama do siebie Anushka stojaca dzielnie na murach miasta.
- Pani co teraz z nami będzie? Przeciez ich jest cztery razy wiecej niż nas. Zapytal zaszlochany chlopiec.
- Puki my tu jesteśmy gwarantuje Ci ze wszystko dobrze się skonczy. Pocieszyla malego obronce wspaniala wojowniczka.
W tym czasie w obozie nieprzyjaciela wrogi dowodca szykowal się do natarcia. Spoglądał złowrogo na mury miasta i marudzil pod nosem
- Tym razem uda mi się zajac miasto. Tylko te diabelne mury.
- Panie jesteśmy gotowi. Powiedział jeden z dowódców oddziałów który kleczal teraz przed nim.
- Dobrze. Zaczynajcie wiec i pamiętajcie nie znacie slowa litość. Zaśmiał się szyderczo.
Niebo jeszcze bardziej zasłoniło się chmurami. W powietrzu uniosl się dźwięk bebnowi i trab sygnalizujący atak. W powietrze pufynely kamienie i plonace kule. Czesc przeszywając powietrze uderzala o mury miasta. Jednak czesc z nich przelatywala nad murami i uderzala w domy i wierze. Podli pierwsi ludzie zabici bądź ranni od ognia i oglamkow skalnych. Wszedzie zrodzila się panika. Kobiety i dzieci zaczely krzyczec i mogli się. Agresor ostrzeliwal niemiłosiernie mieczkancow gradem kul. Na murach panowal spokoj mimo ze zginęło już kilkunastu obrońców.
- Tylko spokojnie!! Damy rade przetrzymamy to. Nie strzelac jeszcze!! Wydalwala rozkazy Anushka. Na jej twarzy malowal się strach ale w oczach pojawil się blysk.
Cale gorne miasto już płonęło. Budynki zaczely walic się jak domki z kart. Co chwile wybuchal nowy pozar. Grupki ludzi którzy zgłosili się na ochotnikow próbowały ujarzmic plomienie. W innej czesci muru Jennahan Klinga Imroth i Kenori dowodzili swoimi oddzalami. Stali spokojnie i dostojnie jak na wojownikow przystalo. Tylko od czasu do czasu wydawali komendy patrzac w strone towarzyszy. Mury trzęsły się od otrzaly. Powietrze było ciezkie i unosil się w nim zapach spalenizny. Po kilkunastu minutach ostrzalu zaprzestano. Do ataku ruszyla teraz piechota. Słychać było stawianie ciezkich krokow. Wraz z nimi do boju ruszyly maszyny oblężnicze. Obroncy odetchnęli z ulga. Teraz przyszedł czas na nich.
- Naciągnąć cięciwy!! Rozlegl się glosny krzyk dowódców.
- Przygotowac się. Rzekla do wszystkich Anushka.
Kiedy wojska przeciwnika znajdowaly się już w odległości strzalu powietrze zaczely przeszywac strzaly obrońców. Wiczym deszcz spadly na atakujących. Padali zabici, których ciala deptane były przez reszte atakujących. Obroncy starali się jak najszybciej napinac luki i strzelac w wroga. Walka toczyla się nie ustannie. Wojska wroga doszly do murow. Rozpoczęła się walka na miecze, piki i topory. Wierze oblężnicze otwieraly swe wrota na murach.
- Strzelac jak się otworza!!! Krzyczala glosno Anushka której nie było słychać.
- Za wolność!!! Krzyczeli obroncy rzucający się na wrogow.
Oddzial Jennahan’a z dobrym skutkiem odpieral ataki zawziętych Ludzi Polnocy. Był to znakomity narod znany ze swego męstwa. Jennahan spojrzał szybkim wzrokiem po murach i zoaczy ze jego kompani tez staraja się walczy jak najlepiej.
- Za Blekit!! Powiedział sam do siebie i rzucil się na wroga. Jego miecz szarpal i przecinal ciala wrogow. Jego wspaniala zbroja była już umazana od krwi zabitych przciwnikow. Walczyl dzielnie jak na wojownika Rivangoth przystalo. Po jego prawej stronie znajdowal się oddzial Klingi który machal swym toporem na wszystkie strony szezac postrach w szeregach wroga.
- A masz ty chamie jeden!! Zachcialo wam się atakowac. Krzyczał do wroga.
Jego odzial składał się jak wekszosc obrońców z młodych mężczyzn. Widzac swego dowodce w walce nadrali męstwa i za jego przykładem walczyli ze wszystkich sil nie oszczędzając się.
Wszedzie było pewlo trupow. Poprzecinanych na pol ludzi. Rannych którzy starali się wydostac z tego kotla. Kenori walczy ramie w ramie z Imroth’em gdyz ich oddzialy połączyły siely i walczyly razem. Imroth władał biegle Bronia biala. Jego precyzyjne ruchy powodowaly wielki uszczerbek w silach nieprzyjaciela. Tarcza była poplamiona krwia i resztami mózgowia atakujących. Pod nogami walily się trupy i konajacy. Kenori walczyl rownie zażarcie. Starając się dorównać reszcie druzyny rzucal się na pierwsze lepsze grupki wrogich oddziałów. Można było sobie wyobrazic ze wielka fala zakrywa mury Barrowdown. Obroncy walczyli dzielnie jednak odczuwali już zmeczenie. Także wrog był już wyczerpany starciem. Każdy oddzial stracil wielu ludzi. Jednak nikt nie przestawal walczyc. Dowodca atakujących widzac ze sprawy maja się inaczej niż sobie wyobrażał zarządził odwrot. Zadrzmiary bedny i traby. Wojko zaczęło ustępować z murow. Gdzie niegdzie jeszcze toczyly się starcia. Kiedy wszystko ucichlo ocza obrońców ukazal się przerażający widok. Wszedzie leżały zmasakrowane ciala obrońców i agresorow. Mury ściekały krwia. W powietrzu oprocz zapachu spalenizny unosil się jeszcze zapach krwi. Krzyczeli ranni którzy domagali się pomocy. Większość z nich miala poprzecinane ramiona i połamane kosci.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pon 18:17, 12 Gru 2005    Temat postu:

Imroth oparł się na swoim orężu i rozglądnął się w poszukiwaniu kompanów. Kenori stał niedaleko widocznie drżąć pod wpływem ustępującej powoli adrenaliny. Nie był zraniony o dziwo ale jego pancerz ledwno nazwać było można zbroją. Powyginane i poplamione krwią części zbroi ledwo trzymane były przez nadwyrężone skórzane sprzączki. Nie lepiej miała się sytuacja z ich oddziałami. Ledwo ponad 2/3 zbrojnych ludzi przeżyło reszta albo nie nadawała sie do dalszej bitwy albo poległa w boju. Dostrzegł również Anushke która z determinacją rozdawała już następne rozkazy dotyczace najprawdopodobniej próby odbudowania lub naprawy wrót wejśćiowych. Stałą na mórach dokładnie pomiędzy dwiema basztami okrążona z wszystkich stron głownymi dowodcami obrońców miasta i goncami. Niedaleko prawej baszty zdyszany siedział Jennahan któy wycierał swój oręż z krwi. Jego wojownicy nie odnieśli zbyt dużych strat jednakże zadali znaczące dla atakujących. Gdyby nie umiejętność Jennahan'a dzięki którym jego łucznicy zdołali nie tylko zdać dotkliwe straty atakującym ale jednocześnie obronić mury przed nacierającą po drabinach piechotą najprawdopodobniej atak nie ustałby tak szybko. Klinga draśniety nieznacznie w lewe ramie nie zdając sobie nawet z tego sprawy doglądał swoich łuczników po lewej stronie murów. Wojna jak zwykle prowadzi tylko do bólu i cierpienia- pomysłał Imroth widząc cały obraz zniszczeń miasta. Mury o dziwo nie odniosły zbyt dużych strat. Były solidne i wytrzymałe. Jednakże domy za murami nie wytrzymały salwy kól zapalających. Wszędzie gdzie spojżał Imroth widać było ogien i gróz. Wiekszośc tych domów była drewniana. Ochotnicy próbujący zgasić dopalające się domostwa dali już sobie spokój i ze zrezygnowaniem patrzyli na zawalające sie domy. Krzyk rozpaczy .. tylko tyle mozna było usłyszeć gdy wszystko inne powoli cichło pod koniec dnia. Krzyk bólu i cierpienia. Rozgladajac się dalej Imroth widział ciałanie tylko atakujących i obrońców. ZObaczył spalone ciała kobiet i dzieci. Smród palonych ciał i wrzask cierpiących ludzi nieustannie wdzierał się do głowy doświadczonego wojownika powodując to co zwykle. Nawrót wspomnien. Cierpienia i bółu. Wojny.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pon 19:56, 12 Gru 2005    Temat postu:

Bitwa jeszcze się nie skończyła. To była tylko chwila na zaczerpniecie przez wszystkich oddechu. Wojownicy zeszli z morow i udali się po swoja bron. Ta która posiadali była wybrana na szybkiego. Każdy z nich był brudny spocony i poplamiony od krwi. Jednak szczesliwy bo wiedział ze po raz kolejny udowodnil swoja przydatność. Anushka starala się nic nie mowic. Od krzyku bolalo ja gardlo. Imroth sprawial wrazenie zamyslonego.
- Co ci jest?? Zapytal Jennahan
- Nic to tylko wspomnienia. Zaraz mi przejdzie musze tylko łyknąć cos bo od tego machania mieczem troche zaschlo mi w gardle. Sprecyzowal Imroth.
- Tez bym się czegos napil. Nie koniecznie już wina czy piwa ale lyk zimnej wody postawil by mnie na nogi. Odparl Klinga przełykając sline.
-To zajrzyjmy do karczmy jeżeli jeszcze jest czas na odpoczynek. Zaproponowal Kenori.
Zanim jednak skierowali swe kroki do karczmy udali się do zbrojowni po swoja bron. Każdy z nich zabral co było jego i udali się w strone karczmy. Po drodze widzieli trupy wrogow mieszające się z trupami obrońców. Co chwila kolo nich przebiegala grubka ludzi z wiadrami chcacy ratowac swój planach dobytek. Powietrze jak zawsze po i przed kolejna walka było ciezkie. Na niebie pojawily się sepy i kruki chcące wejsc na darmowy posiłek. Budynki wyglądały jakby przeszlo przez nie tornado. Pelno było drewnianych belek i głazów walających się po niegdyś tak pieknym miescie.
- Zal mi tego miasta. Wzdechnal Klinga patrzacy teraz na zwloki młodego chłopca trzymającego w swojej prawej rece miecz. Wziął go na rece i położył kolo reszty młodych Obrazcow miasta.
- Czemu swiat musi być taki okrutny?? Zapytal Jennahan ściskający ze złości swój luk.
- Taki już jest. My jednak możemy wpłynąć na ten swiat. Odparl dyplomatycznie Imroth.
Droga była spora. Wszedzie panowala ciemność. Po kilkudziesięciu metrach wojownicy zatrzymali się nad cialem osoby która tak nie dawno poznali. Leżała ona spokojnie przytrzasnieta sciana zdewastowanego budynku. Był to stazec którego spotkali nie daleko miasta. Przyjaciele wspolnymi silami podniesli glazy i przenieśli jego cialo. Ułożyli je obok młodego chłopca którego znaleźli prędzej.
- I widzisz dziadku jak twój los się potoczyl. Powiedział smutnym glosem Kenori.
- Szkoda go. Mogliśmy się jeszcze duzo od niego nauczyc i dowiedziec. Rzekla Anushka.
Karczma była już na wyciagniecie reki. Jej sciany były cale zakurzone. Dach na wpol caly z wielka dziura po kamiennym pocisku. Drzwi nadpalone i rozerwane na dwie czesci. Weszli do srodka ostrożnie. Czuc było zapach spalenizny. Stoly było porozrzucane na wszystkie strony. Klinga znalazł kilka butelek wody i piwa.
- Widac tylko tyle zostalo. Odparl.
- No coz nie będziemy wybrzydzac. Wypijmy co jest. Odrzekl Imroth wychylając butelke wyśmienitego trunku.
-Za tych co im się nie udalo. Wzniosl toast Jennahan.
- Do dna. Odpowiedział Kenori.
- Tylko pospieszmy się bo czas wracac na mury. Ponaglila ich Anushka.
Wypili wiec każdy swój napoj i skierowali się do wyjscia. Nie rozmawiali już o niczym. Każdy z nich szedł spokojnie. Myśleli o kolejnym ataku. Po drodze widzieli tylko śmierć i plomienie. Dotarli na mury które dzielnie zniosły ataki wrogiej armii.
- Niech każdy idzie do swojej kompani. Odrzekla Anushka zmierzajaca teraz do reszty dowódców którzy czekali na reszte rozkazow.
Imroth i Kenori poszli w jednym kierunku spoglądając na siebie co chwile. Jennahan usiadl spokojnie na kamiennych schodach z których zniknęły już wszelkie trupy. Minal go chlopiec który begal po murach i rozsypywal piasek który miał zapobiec sliskaniu się na krwi. Klinga rozmawial ze swoim oddzialem który z uwaga słuchał jego rozkazow. Na murach pozostalo już ich nie wielu. 1/3 to zbyt malo aby powstrzymac najeźdźcę. Lucznicy uzupełnili braki strzal. Co chwile przychodzili nowi ochotnicy którzy chcieli bronic miasta. Ich wiek wachal się od 12 do 60 lat. Dzieki tym ochotnikom liczba obrońców znacznie wzrosla i istniała spora szansa no odniesienie zwycięstwa. W szeregach nieprzyjaciela straty były znaczne. Zniszczeniu uleglo sporo maszyn oblężniczych. Piechota zostala przetrzebiona. Jej stan zmienil się z 250 do około 100 ludzi. Także lucznicy i konni zmniejszyli swoje szeregi. Sily się wyrównały. Jednak przeciwnik mogl sobie pozwolic na sciagniecie posiłków. Co tez uczyniono. Zostali wyslani konni którzy to z każdej wioski mieli zabietac sila 30 mezczyzn. Ci to stawiali opor mieli być zabijani na miejscu. Takim sposobem do obozu wroga dostalo się dodatkowych 90 mezczyzn. Obroncy wiedzieli ze jeżeli padnie brama to wrog zasypie miasto. Podwoili wiec załogę broniaca bramy. Anushka stala teraz na murze i spoglądała na wroga. Wiedziała ze za chwile nastapi kolejny atak. Miala sprytny plan korty przy odrobinie szczęścia mogl się powiesc. Pozostali wojownicy udzielali ostatnich porad przed kolejna walka.
- Jennahan podejdz tu na chwilke. Zawolal Klinga wołający swego kompana który doglądał swego uzbrojenia.
- Co chcesz brachu?? Zapytal ciekawy.
- No wiesz jakby to powiedziec. Powiedział Klinga.
- Najlepiej prosto z mostu. Zaśmiał się Jennahan.
Klinga wziął gleboki oddach i przemowil.
- Jeżeli polegne w walce chciałbym żebyś zabral moje cialo do mojego kraju i tam pochowal.
- Zdecydowanie za malo wypiłeś. Zaśmiał się Jennahan.
-Ale ja mowie powaznie. Stawial na swoim Klinga.
W czasie tej rozmowy ze swego posterunku zszedł Kenori. Podszedł on do towarzyszy i słysząc ich rozmowe odrzekl.
- Żaden z was nie zginie panowie moja już w tym glowa. Co ja pozniej będę mowil tym kobieta co wzdychac będę na nasz widok?? Śmiejąc się poklepal każdego po ramieniu i wyciągnął ostatnio buteleczke wina.
-Wypijmy teraz gruhowie na zdrowie i na powodzenie tej walki. Wziusl butelke i podal ja Klindze.
Wypili wino śmiejąc się i wspominając czasy kiedy to wspolnie pili w Rivangoth w karczmie pod „Błękitnym motylem”. Imroth patrzyl na nich i smial się pod nosem. Wiedział ze takiej kompaniji nie znajdzie nigdzie. Spojrzał jeszcze na Anushke i powiedział sam do siebie.
- Ale ona ma cialo.
Po tych slowach w powietrze wzbily się znow plomienne kule i kamienie. Przeciwnik zaatakowal. Na stanowiskach obronnych zapanowalo poruszenie. Lucznicy Zapieli swe cięciwy i spokojnie czekali az wrog podejdzie bliżej. Piechota przeciwnika maszerowala bardzo szybko i już znalazla się w zasiegu lukow obrońców kiedy to Anushka krzyknęła
-Nie strzelac!! Pusciac ich do drugiej bramy.
Pociski walaly znowy wszedzie. Ogien zapalal się na nowo jednak teraz ostrzal trwal znacznie krócej. Na to wlasnie czekala dowodczyni obrony. Kiedy piechota wroga zaczela forsowac brame Anushka wydala rozkaz do strzalu. Ściśnięci w jednym miejscu wrogowie stanowili teraz latwy cel dla wprawionych już w boju łuczników. Z murow zrzucano na nich zapalone wiadra ze smola bądź oliwa. Obroncy starali się jak najszybciej uporac się z kolejna fala atakujących.
Powrót do góry
Imroth



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 516
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Potok

PostWysłany: Nie 15:45, 08 Sty 2006    Temat postu:

Anushka była świetnym strategiem. Wszystkie posunięcia wroga były przez nią odpowiednio przewidziane i odpowiedzi obrońców pozwalały zadać agresorom jak największe obrażenia. Pierwsza brama która była najsilniejsza miała za zadanie utrzymać atakujących zdala od drugiej bramy strzegącej dostęp do serca grodu. Wywiązała się z swojego zadania znakomicie. Podczas pierwszego ataku żaden wróg nie postawił swojej nogi dalej jak 5 metrów od bramy głównej. Niestety została ona zniszczona. Anushka przewidziała to jednak jeszcze przed rozpoczęciem ataków. Dlatego jej plan polegał głownie na zmyleniu, oszukaniu wroga i nagłym ataku dzięki którego mogło dojść do załamania głównych sił wroga. Tak też się stało. Wróg będący pod ostrzałem łuczników przedarł się przez resztki pierwszej bramy jednakże dostęp do drugiej bramy bronił oddział Imrotha oraz Kenori’ego składający się z najsilniejszych wojowników którzy przetrwali pierwszy atak. Ich zadaniem było powstrzymanie pierwszej fali ataku na drugą bramę. Jak najdłużej będą mogli nie szczędząc ani siebie ani współtowarzyszy. Atakujący myśląc ze są bliscy wygranej zaatakowali z wielką furią. Odział obrońców zaczynał się cofać. Mimo zaciekłej obrony napływ przeciwników powoli stawał się zbyt przytłaczający. Nawet pomimo ciągłych ostrzałów prowadzonych przez odział Jennahan’a i Klingi sytuacja stawała się coraz bardziej rozpaczliwa. Widząc jak sprawy stoją Anushka uśmiechnęła się tylko i wydała ostatnie rozkazy. Znalazła wzrokiem strzelających Klinge po prawej i Jennahan’a po lewej stronie i skinieniem głowy potwierdziła ze czas na atak. Pospieszyła do swojego oddziału ukrytego za stertą gruzu po lewej stronie wewnętrznej bramy i czekała. Klinga i Jennahan oddali dowództwo nad łucznikami swoim zastępcom i sami udali się do swoich ukrytych zastępów. Imroth widząc ze sytuacja staje się krytyczna a przyjaciele są gotowi nakazał przekazać umówiony znak do bramy wewnętrznej. Stojący tam łucznik z zapaloną strzałą wystrzelił strzałę w górę. Nim ona opadła obie strażnice zatrzęsły się w posadach i runęły zasypując wejście. Z początku i wrogowie nie wiedząc co się dzieje zdziwieni spoglądali na siebie nawzajem i wstecz chcąc dowiedzieć się skąd ten huk. Gdy opadający kurz ujawnił przyczynę, ich oczy ujrzały zamkniętą drogę powrotu i biegnące na nich odziały Klingi z prawej strony, Jennahan’a oraz Anushki, głównodowodzącej z lewej strony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Wyprawy Błękitnych Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin