Wrota wejściowe do gildii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Wrota i okolice gildii
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marduk
Błękitny
Błękitny


Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Rzetni

PostWysłany: Śro 19:01, 25 Cze 2008    Temat postu:

Fulko stał przy krzakach i rzygał ostro.
- Chole... khe...khe... ra. Pieprzone konie...khe...khe.
Drow nagle usłyszał ryk krasnoluda.
- Co on pierd.... khe...khe...
Nagle zauważył orków którzy atakują obóz. Szybko wyciągnął szumsziry i ruszył do ataku. Z lewej strony niezauważalnie wyskoczył mu orczy szermierz. Fulko upadł na ziemie. Podszedł do niego ork i podniósł swoj miecz do góry aby wbić go w serce drowa.
Nagle znowu coś w żołądku zaczęło się dziać i po chwili obrzygał oczy orka który nie wiedział gdzie jest, próbował wytrzeć się i machał chaotycznie mieczem. Szybko drow wstał i zadał 2 szybkie uderzenia które ucieły nogi orkowi. Ten jednak się dowiedział gdzie się znajduje jego oprawca i machnął raz mieczem robiąc rane Fulkowi na ramieniu.
- O ty gnoju.
Uderzenie w głowę i po sprawie. Gdy zobaczył jak mocno krew orka tryskała, Fullko zaczął wymiotować tak mocno jak woda zlatuje z wodospadów.
- khe...khe... Nigdy więcej na koniu... bueeeeeeeeee- I znowu wymioty.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Olath Velve
Błękitny
Błękitny


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 938
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kętrzyn
Płeć: Facet

PostWysłany: Śro 20:26, 25 Cze 2008    Temat postu:

(CZas przenieść akcję spod wrót gildii do tematu wyprawa Glognara, dlatego wszystkich tam zapraszam, temat zwie się "Nieznane zagrożenie")

Ostatnio zmieniony przez Olath Velve dnia Śro 20:27, 25 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Darkmen
Błękitny
Błękitny


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Facet

PostWysłany: Sob 9:39, 28 Cze 2008    Temat postu:

Jurand przytaszczył swój worek pod bramę i ze zdziwieniem stwierdził że nikogo nie ma..
Czyżby wyruszyli i be zemnie?

- Hej, strażniku - zostawił kto jakie wieści dla mnie?

Nie doczekawszy się odpowiedzi Jurand postanowił ruszyć za kompanami...


Ostatnio zmieniony przez Darkmen dnia Nie 0:20, 29 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marduk
Błękitny
Błękitny


Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Rzetni

PostWysłany: Śro 16:57, 23 Lip 2008    Temat postu:

Fayl szybko kroczył w kierunku bramy. Zobaczył dwóch strażników gdzie jeden z nich spał. Podszedł do tego pierwszego i szepnął gnom
- Śpi czy pijany?
- Śpi, nic dzisiaj nie piliśmy - odpowiedział strażnik

Do śpiocha podszedł Fayl, zbliżył twarz do ucha strażnika i ryknął.
- CO TY ROBISZ CHOLERO !!!
Strażnik aż podskoczył.
- Coo... co się stało
- GÓWNO NIEROBIE! - Fayl się trochę uspokił i rzekł.
- Słuchajcie za 2 dni popołudniu przyjdzie tu Zakon na uroczysty obiad, a więc macie wypucować zbroje i broń oraz oczyścić trochę tą brame.

Nie czekając na odpowiedź Fayl odszedł. Poszedł po konie aby jechać do Zakonu.


Po chwili.

Fayl przemknął przez bramę niczym pocisk, pędził galopem do Zakonu aby dać im zaproszenie

- No nie kurna, tak nie może być, odwołuje uroczystości bo nie ma ludzi chętnych do uczęstnictwa w nim, paranoja jakaś. Tamten Olath z Jurandem poszli gdzieś w pizdu na jakąś wyprawę i ich nie ma już dłuższy czas cholera jasna.

Podszedł do strażnika, w którym kierunku oni wtedy poszli na tą wyprawę, muszę ich ściągnąć spowrotem do domu.

Strażnik wskazał palcem i Fayl wskoczył na konia i galopem gnał przed siebie.

[ Proszę o to aby ŚWIAT mógł by mnie trochę przesunąć w okolice bycia Olatha i Juranda muszę coś popisać w klimacie Razz]


Ostatnio zmieniony przez Marduk dnia Nie 8:49, 27 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bilkinss
Przyjaciel gildii


Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ornontowice

PostWysłany: Czw 18:01, 14 Sie 2008    Temat postu:

- Na zachód od nas pali się las - zagadnął strażnik przechodzącego oficera, był nim Bilkinss, ten natychmiast skierował kroki przed brama i rzeczywiście w świetle poranka widać było na zachodzie łunę pożaru.

- Mam nadzieje że tych wariatów tam nie ma już bo nie chciał bym tam być ja sam - pomyślał Bilkinss i popędził biegiem na rynek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Leizar
Błękitny
Błękitny


Dołączył: 22 Maj 2008
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła mnie wyrzucili :(
Płeć: Facet

PostWysłany: Wto 10:16, 26 Sie 2008    Temat postu:

Do bramy zbliżyła się wysoka postać odziana w czarny, mocno zniszczony i zakurzony płaszcz.
- Niech no ja tylko dorwę młodego...
wyszeptała po czym przekroczyła próg dawno nie widzianego domu i skierowała się na rynek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Olath Velve
Błękitny
Błękitny


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 938
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kętrzyn
Płeć: Facet

PostWysłany: Pią 17:54, 29 Sie 2008    Temat postu:

Po Dłuższej nieobecności, w bramie zawitał Olath.
W końcu w domu!!!
*A teraz muszę dowiedzieć się co się dzieje w Gildii, że taki tu rozgardiasz*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Desmond
Uduchowiony


Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Thorn
Płeć: Facet

PostWysłany: Pon 18:04, 19 Paź 2009    Temat postu:

W oddali, z murów twierdzy, widać było jak drogą wolno przemieszcza się jakiś punkt. Po paru minutach można było zidentyfikować dwa wierzchowce, lecz tylko jednego jeźdźca. Wprawne Elfickie oko, dostrzegłoby jednak nosze między wierzchowcami. A na owych noszach coś przykrytego grubym, lecz lekko zabrudzonym materiałem, który niegdyś musiał być kremowy. Punk ten zaczął ewidentnie jechać w stronę bram.

Ostatnio zmieniony przez Desmond dnia Pon 18:06, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cerester
Uduchowiony


Dołączył: 22 Lut 2006
Posty: 311
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pruszków
Płeć: Facet

PostWysłany: Wto 1:06, 20 Paź 2009    Temat postu:

Gdzieś w tyle, gdzie zwykło być miejsce punktów mniej ważnych, pojawił się kolejny. Dosyć spory i rozechwiany. Szerszy u dołu, a u góry zaś węższy. Tak to wyglądało z daleka. Z bliska jednak...

- Parszywy zwierz... a niech cię muł wychędoży! - złorzeczył krasnolud - A żeby kopyta w rzyć ci wlazły, a pysk tuż za nim! - ryczał na wierzchowca, który pośród przodków musiał mieć beczkę łoju, owcę z przerostem runa, oraz lamę i kuca. Kuc był najmniej pewnym z tych przodków. Czocher zarżał bezczelnie usyfionym pyskiem i wierzgnął w próbie pozbycia się krasnoluda. Strąki kłaków zafalowały siekąc jeźdźca po twarzy i paraliżując smrodem niemytego kuca. Znaczy... na pewno by sparaliżowały, gdyby to nie był krasnolud. Dobrze wiadomo, że oni są odporni na takie rzeczy. To jak wąż, własnym jadem się nie struje.
Podróżowali dalej... przed siebie... a przed nimi był Gaj. Motyli na dodatek. Miejsce pełne owadziego ścierwa, które łase było na podróżników, którym zachciało się tego i owego w krzakach. Jeden z chrząszczy zwany przez krasnoludów kęsobryłem był szczególnie nie lubiany.
Krasnolud dobył piersiówki i pociągnął z niej zdrowego łyka. A piersiówka to była krasnoludzka, która bez mała litr mieści. Zaraz za łykiem poszedł następny i jeszcze jeden, a kołysanie i przygrzewające słońce zrobiło resztę. Zaczął śpiewać...

- Rycerz koniem jechał błędny, a na ośle podkomendny. Zajechali tedy w pola, to rycerza była wola. Zerka tedy on w ziemniaki, a tam teatr widzi taki. Jest splecona w jedno para i se robi bara bara. Tedy rycerz miecza chwyta, o nic jednak ich nie pyta. A miast tego w krzyki daje, że mu potwór tutaj staje. Staje przed nim czteronogi, jękiem swym w nim pobudza trwogi. Zaraz członki poucina, a tam z jednym jest chłopina.
Hej, hej! Wietrze wiej, a ten rycerz to jest hej!
Hej, hej! Wietrze duj, a ten rycerz niezły -
tu krasnolud zakasłał, bo zachłysnął się wódką.
- Pojechali do wsi zatem, a że było to to latem. Zaraz rycerz walnął mowę - zagrożenie pożarowe. Podpalacza zaczął szukać, wszędzie nosem swoim niuchać. Wtem woźnicę przyobaczył, podpalacza w nim zobaczył. Tyś podpalacz jest! Więc woła, a dorożka toczy koła. A dorożkarz - ja nie palę, ja uczciwie konia walę. A na dowód niewinności, konia batem wnet wychłości. Rycerz jednak go nie słucha, słońce świeci, wiatr nie dmucha. Pot po twarzy mu się leje, w końcu rycerz sobie mdleje.
I to koniec opowieści, co to była takiej treści. Żeś jak rycerz jest obłędny, to w upały pancerz zbędny.
Hej, hej! Wietrze wiej... coś tam, coś tam hej! -
zakończył krasnolud poczuwszy wiatr na twarzy, który w sposób bezczelny go otrzeźwił.
- Jesteśmy już na miejscu Czocher. Widzisz? Poznajesz? Podnieś łeb jak do ciebie mówię, ty parszywa kupo kłaków! A zresztą, wsadź sobie ten zawszony łeb gdzie chcesz, i tak paskudniejszy nie będzie... - krasnolud się mylił. Wystarczyła jedna niecka z błotem i krzak łopianu, by kuc nie wyglądał jak przedstawiciel rasy, do której ponoć należał. Ale to nic... bramy były tuż, tuż...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Desmond
Uduchowiony


Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Thorn
Płeć: Facet

PostWysłany: Wto 19:22, 20 Paź 2009    Temat postu:

Ostatecznie podróżnik dotarł pod bramy. Zdjął on kolczy kaptur z głowy ujawniając zmęczone oblicze. Spojrzał na strażników, przemawiając posępnym tonem.

- Otwórzcie wrota panowie i zawiadomcie kogo trzeba. Wiozę ze sobą ciało poległego w bitwie wojownika Błękitnej Gildii, Desmonda. Myślę, iż mistrz powinien zadecydować co uczynić z ciałem.


Ostatnio zmieniony przez Desmond dnia Wto 19:27, 20 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cerester
Uduchowiony


Dołączył: 22 Lut 2006
Posty: 311
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pruszków
Płeć: Facet

PostWysłany: Wto 19:51, 20 Paź 2009    Temat postu:

- Stójże Czocher... - mruknął ściągając wodze - Bo przede nami trupy niesą i pierwem pewno wjadą, choć zmarłemu się nie śpieszy już zbytnio. - popatrzał na jeźdźca, na zmarłego i na strażników - Hola, że! Wpuśćta nas żywo! - zwrócił się do stojących przy bramie i wykrzywił mordę w uśmiechu zauważając niefortunne określenie - Żywo jak żywo... - mruknął już do siebie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Świat
Uduchowiony


Dołączył: 18 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 1:56, 10 Lis 2009    Temat postu:

Było to nocną porą, gdy obecni w Błękitnej Twierdzy wojownicy, spoczywali w swych kwaterach. Na tle wschodzącego księżyca dało się dostrzec obłok kurzu, a nocną ciszę zakłócił tętent kopyt. Jeździec śpieszył z całych sił ku bramom. Pot perlił się na końskiej sierści, a chrapliwy oddech wydobywał się z pyska. Wartownicy, pełniący służbę przy bramie, rozbudzeni w jednej chwili, wyszli na spotkanie przybysza. Zwolnił, tuż przed nimi z wprawą ściągając wodze. W blasku księżyca jawiła się młoda twarz mężczyzny odzianego w ubiór najemnego posłańca. Uwiesił się w siodle, by twarzą przyrównać się ze strażnikiem. Szepnął parę słów i wskazał na torbę. Strażnicy otwarli bramy, wpuszczając jeźdźca.
Ci, których obudziło skrzypienie bram, bacznie przyglądający się dziedzińcowi, mogli dostrzec postać, która w asyście strażnika zmierza do komnat Mistrzyni. Po chwili w komnatach zapaliło się światło, które nie zgasło już tej nocy. Posłaniec odjechał przed świtem.


Ostatnio zmieniony przez Świat dnia Wto 1:57, 10 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Błękitna Gildia Strona Główna -> Wrota i okolice gildii Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
Strona 10 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin